Obserwatorzy

sobota, 19 grudnia 2009

Robert Tekieli jako zagrożenie duchowe i umysłowe






                                             Robert Tekieli, fot. źródło Rzeczpospolita


Robert Tekieli ex anarchista, a także człowiek niegdyś "opętany przez demona", dziś jest fanatycznym przeciwnikiem wszystkiego, co nie jest ortodoksyjnie katolickie. Dlatego chyba jego wykłady rodzą niepokój i negatywne reakcje organizmu. Znam kobietę, którą dosłownie rozbolała głowa, kiedy słuchała jego „ględzenia”, jak sama nazwała jego wykład (zamieszczony na stronie egzorcyzmy.katolik.pl). Dlaczego? Dlatego zapewne, że Tekieli tym swym negatywnym "ględzeniem" o tzw. zagrożeniach duchowych, sam jest wielkim zagrożeniem dla naszego zdrowia psychofizycznego! Wmawia swoim słuchaczom, że są jakieś złe demony, diabelskie demony, które i na niego miały kiedyś wielki wpływ. Bo to dzięki nim ponoć Tekieli potrafił przekazywać energię na odległość (co podobno odczuł pewien mężczyzna na kursie metody Silvy); wchodząc do pojazdu komunikacji miejskiej "opętany" Robert odczuwał bóle różnych organów wewnętrznych, bo współodczuwał z chorymi jadącymi w tychże pojazdach; potrafił także leczyć chore zwierzęta…  W końcu jednak postanowił pomodlić się o uwolnienie od tych "demonicznych darów", sprawiających czasami niemiłe dolegliwości… i odtąd jest „zdrowy” (do kogo się modlił? Tego nie powiedział, ale chodziło mu zapewne o Boga chrześcijańskiego w trzech osobach i może jeszcze matkę, Żydówkę Miriam-Maryję, jednej z owych osób boskich, tj. człowieka-Boga Jeszuy - Jezusa). Żydowski Bóg najwidoczniej pomógł, bo dziś Tekieli jest zdrowym na ciele i umyśle katolikiem (choć słuchając jego wykładów można odnieść inne wrażenie)! Ale powinien zdać sobie sprawę, że i najlepsi katolicy chorują na różne choroby umysłowe, na raka, Parkinsona czy Alzheimera. I to bez żadnego wyjątku. Nawet ci najświętsi!


Moim zdaniem Tekieli swoimi wykładami robi wielką szkodę, ponieważ z przekonaniem wmawia ludziom negatywne działanie demonów, które jakoby mają im szkodzić. I wielu wrażliwych ludzi zapewne w to uwierzy, i zacznie doszukiwać się złych demonów i Szatana oraz podszeptów tego Złego w swoim życiu. Dlatego co wrażliwsze jednostki szczególnie narażone są na negatywne oddziaływanie pseudoterapii tego świeckiego egzorcysty. Dodajmy, że dla Tekielego niebezpieczne jest niemal wszystko - poza  różańcem i konfesjonałem. Niebezpieczne są m.in. karty tarota, wszelkie wróżbiarstwo, nawet leki homeopatyczne (jak sam przyznaje, żona nie słuchała go, kiedy przekonywał ją, iż podawanie leków homeopatycznych dzieciom jest grzechem,  ale dzięki Bogu, proboszcz w końcu wpłynął na nią i przekonał), niebezpieczne jest także japońskie aikido, amulety, muzyka techno (wzorowana na szamańskich bębnach), a nawet... pozytywne myślenie (tak!).


Robert Tekieli powinien uzmysłowić sobie to, że jeszcze 2000 lat temu nikt w Europie nie słyszał o żydowskiej sekcie chrześcijan. I zanim pojawili się chrześcijańscy „bezbożnicy” (tak nazywali ich nasi pogańscy przodkowie) w Europie, nasi praojcowie od samego początku świata wierzyli w Bogów i Boginie oraz ich naturalną hierarchię. Jehowa był jedynie plemiennym bogiem Żydów, a nie jakimś uniwersalnym Bogiem wszystkich ludów. Politeistyczni Rzymianie byli znani w całym świecie ze swej religijności, także Ateńczycy, o których pisze Pauzaniasz, iż  „odznaczali się o wiele większą niż inne ludy gorliwością religijną. Oni pierwsi nazwali Atenę Robotnicą (Ergane), pierwsi wznieśli popiersia Hermesa, mają też w świątyni bóstwo Zapobiegliwości, tj. Spudajon Dajmon”. Dajmon, czyli demon nie był więc oznaką złego, ale dobrego (trudno np. Zapobiegliwość nazwać czymś złym!).  To był naturalny i duchowy porządek w Europie. I ten naturalny porządek rzeczy odmieniło dopiero panujące politycznie chrześcijaństwo, a następnie wojowniczy islam, czyli „objawione” religie „nie z tego świata”. Niczym wściekła i zwodnicza  rewolucja przetoczyły się przez świat. I jak niszczycielski huragan i tornado zniszczyły wszystko, co napotkały na swej drodze. Oczywiście  obiecując swym gorliwym wyznawcom raj na ziemi, a męczennikom życie zdecydowanie lepsze niż na tym "łez padole" i do tego wieczne, ale dopiero... po śmierci. Nawet Szatan, gdyby  istniał, pewnie nie wymyśliłby czegoś równie zwodniczego i oszukańczo-perfidnego!

Brak komentarzy: