Obserwatorzy

wtorek, 8 kwietnia 2008

J.S. BOLEN: Każdy mężczyzna nosi w sobie bogów

Książka ta mówi o bogach istniejących w każdym mężczyźnie - pewnych wewnętrznych wzorcach czy archetypach, które mieszczą się głęboko w psychice i kształtują mężczyzn od środka. Bogowie ci to potężne, niewidzialne moce, które wpływają na osobowość, pracę i związki z innymi. Wiążą się jakoś z intensywnością emocji lub trzymaniem się na dystans, ze skłonnością do precyzji intelektualnej, ekspresji fizycznej lub wrażliwości estetycznej, z tęsknotą za ekstatycznym zjednoczeniem lub panoramiczną wizją całości, z rodzajem poczucia czasu i wieloma innymi cechami. Rozmaite archetypy odpowiedzialne są za różnorodność zewnętrzną i bogactwo wewnętrzne mężczyzn, to one decydują w dużej mierze o tym, czy podporządkowanie się żywionym wobec mężczyzn oczekiwaniom będzie dla nich łatwe czy trudne i jakie koszta poniosą ich najgłębsze, autentyczne jaźnie. Być autentycznym oznacza móc rozwijać te cechy, które stanowią nasz wewnętrzny potencjał, wrodzone predyspozycje. Jeśli nasza naturalność jest akceptowana i dozwolona, jednocześnie pojawia się autentyczność i poczucie własnej wartości. Rozwiną się one jednak tylko wówczas, gdy ważne dla nas osoby będą nas zachęcać do spontaniczności, prawdziwości, pełnego zaangażowania w to, co przynosi nam radość. Już od wczesnego dzieciństwa począwszy, najpierw rodzina, a później kultura stanowią lustro, w którym postrzegamy siebie jako godnych akceptacji lub nie. Jeśli musimy zbytnio naginać się, aby zyskać akceptację, może się zdarzyć, że w końcu przywdziejemy fałszywą maskę i zaczniemy grać rolę, która będzie daleka od tego, co w nas prawdziwe.

KONFORMIZM JAKO PROKRUSTOWE ŁOŻE

Konformizm, którego żąda się od mężczyzn w naszej patriarchalnej kulturze, przypomina łoże Prokrusta z mitologii greckiej. Na łożu tym umieszczano podróżnych udających się do Aten. Jeśli byli zbyt mali, naciągano ich do odpowiednich rozmiarów jak na średniowiecznym łożu tortur, a gdy byli zbyt wysocy, przycinano im członki. Niektórzy mężczyźni pasują do łoża Prokrusta jak ulał, istnieją też mężczyźni, których archetypy (wewnętrzne wzorce) idealnie przystają do stereotypów (lub oczekiwań zewnętrznych). Z łatwością i przyjemnością odnoszą sukcesy. Jednakże dla mężczyzny, którego wewnętrzne wzorce archetypowe różnią się od oczekiwań społecznych dotyczących tego, "kim powinien być", konformizm wobec stereotypu jest często niewypowiedzianą męczarnią. Czasem wygląda to tak, jakby stereotyp świetnie pasował, ale tak naprawdę mężczyzna osiągnął to kosztem odcięcia ważnych aspektów siebie samego. Czasem przeciwnie, naciągnął jakiś wymiar swej osobowości, by spełnić oczekiwania, ale brak mu głębi i złożoności, przez co zewnętrzny sukces nie ma wewnętrznego sensu. Wędrowcy, którzy przeszli próbę Prokrusta, aby dotrzeć do Aten, mogli zadawać sobie pytanie, czy było warto, tak jak to często czynią współcześni mężczyźni, kiedy już dotrą do celu. O tym, jak wewnętrznie pusty może być sukces, tak oto pisze William Broyls, w książce Esquire: "Każdego ranka wbijałem się w garnitur, podnosiłem teczkę i udawałem się do mojej wspaniałej pracy, i umierałem kawałek po kawałku. Byłem redaktorem naczelnym Newsweeka, pełniłem funkcję, która w oczach innych miała w sobie wszystko; tyle że nie miało to nic wspólnego ze mną. Zarządzanie wielką instytucją nie sprawiało mi przyjemności. Pragnąłem osobistych osiągnięć, a nie władzy. Dla mnie sukces był bardziej niebezpieczny niż porażka; porażka zmusiłaby mnie do podjęcia decyzji dotyczącej tego, czego naprawdę chciałem. Jedynym wyjściem była rezygnacja, ale od czasu opuszczenia drużyny tropicieli w liceum nigdy nie złożyłem rezygnacji. Służyłem w Wietnamie i wiedziałem, że należy szarżować i szturmować wzgórze, żeby nie wiem co. A ja zdobyłem to wzgórze; i nie cierpiałem go. Wspiąłem się na niewłaściwy szczyt i jedyne, co mogłem teraz zrobić, to zejść na dół i wspiąć się na inną górę. Nie było to łatwe: pisałem wolniej niż sądziłem, moje małżeństwo się rozpadło. Czegoś potrzebowałem, ale nie byłem pewien czego. Chciałem się sprawdzić, umysłowo i fizycznie. Chciałem odnieść sukces, ale taki, którego kryteria byłyby jasne i konkretne, niezależne od opinii innych. Pragnąłem intensywności przeżyć i braterstwa, jakie towarzyszą niebezpieczeństwu. Dawniej mógłbym udać się na Zachód lub na morze, ale miałem dwoje dzieci i szereg zobowiązań" [1]. Mężczyzna ten miał władzę i prestiż, osiągnął cele, których realizacja zajmuje lwią część życia, a i tak udaje się niewielu. A jednak cierpiał z powodu poważnej dolegliwości, będącej udziałem wielu mężczyzn przechodzących kryzys połowy życia: przenikliwej depresji o niskim natężeniu. Odcięcie od własnych zasobów witalności i radości powoduje, że życie staje się płaskie i bez znaczenia. W naszej kulturze mężczyźni zdają się mieć uprzywilejowaną pozycję i dostęp do lepszych ról. Mają więcej władzy i pieniędzy. A jednak to mężczyźni cierpią z powodu depresji maskowanej alkoholizmem, zbyt intensywną pracą, wielogodzinnym siedzeniem przed telewizorem, a więc formą paraliżu. Często są pełni złości i żalu, a ich wrogość i wściekłość może zostać wyzwolona przez cokolwiek, począwszy od nieudolności przypadkowego kierowcy na drodze, po irytujące zachowania dziecka. Ich średnia długość życia też jest krótsza. Ruchy kobiece jasno wyraziły problemy, jakie niesie ze sobą życie w patriarchacie. Ale sądząc po tym, jak nieszczęśliwi są mężczyźni, patriarchat im także nie służy.

WEWNĘTRZNY ŚWIAT ARCHETYPÓW

Jeśli życie staje się jałowe i pozbawione sensu, jeśli czujesz, że w tym, co robisz i jak żyjesz kryje się jakiś fundamentalny błąd, pomocne jest uświadomienie sobie rozdźwięku pomiędzy archetypami, które nosisz w sobie, a rolami, jakie pełnisz. Mężczyźni często tkwią w pułapce pomiędzy światami wewnętrznych archetypów, a zewnętrznych stereotypów. Archetypy są potężnymi predyspozycjami: pod szatami greckich bogów, których w tej książce opiszę, kryją się określone popędy, emocje i potrzeby kształtujące osobowość. Kiedy wcielasz w życie jakąś rolę połączoną z takim aktywnym archetypem, potrzebna energia jest generowana przez jego głębię i wewnętrzny sens. Jeśli, na przykład, jesteś na wzór Hefajstosa rzemieślnikiem i wynalazcą, bogiem kuźni wytwarzającym piękną broń i ozdoby, to możesz spędzać wiele czasu sam w pracowni, studiu lub laboratorium, całkowicie pochłonięty pracą wykonywaną najlepiej, jak umiesz. Jeśli jednak podobny jesteś raczej do Hermesa, boskiego posłańca, to jesteś naturalnie człowiekiem w drodze, w ruchu. Jesteś podróżującym sprzedawcą lub międzynarodowym negocjatorem, kochasz swoją pracę, która wymaga bystrego umysłu, szczególnie gdy zabrniesz w szare strefy mieszczące się poza etyką. Jeśli zaczniesz wykonywać zawód, który ci nie odpowiada, praca przestanie pochłaniać cię bez reszty i sprawiać przyjemność. Praca jest źródłem satysfakcji tylko wtedy, gdy współgra z konkretnymi archetypowymi skłonnościami i talentami. Także różnice w życiu osobistym są kształtowane przez archetypy. Mężczyzna przypominający Dionizosa, boga ekstazy, będzie całkowicie zaabsorbowany zmysłowością chwili i nic mu nie przeszkodzi w wypełnianiu roli spontanicznego kochanka. Jego przeciwieństwem będzie mężczyzna, który jak Apollo, bóg słońca, jest zainteresowany mistrzowskim opanowaniem wszelkiego rodzaju umiejętności, w tym także i technik uprawiania miłości. Jako archetypy bogowie istnieją w postaci wzorców emocji i zachowań; są potężnymi siłami, które, rozpoznane czy też nie, oczekują stosownego traktowania. Jeśli zostaną świadomie uznane (choć niekoniecznie nazwane) i uhonorowane przez danego mężczyznę (lub kobietę), pomagają żyć w zgodzie z własnym ja, wieść życie pełne głębokiego sensu, bowiem sfera czynów została powiązana ze sferą archetypów w psychice. Bogowie wzgardzeni i odrzuceni nadal mają na nas wpływ, zazwyczaj negatywny, gdyż nieświadomy. Czasem nastąpić może szkodliwe zniekształcenie identyfikacji; identyfikacja z jednym bogiem może być tak silna, że człowiek traci własną osobowość, staje się jakby "opętany".

CZYM JEST ARCHETYP

Pojęcie archetypów wprowadził do psychologii C. G. Jung. Archetypy są ukrytymi, wewnętrznie zdeterminowanymi wzorcami istnienia i zachowania, postrzegania i reagowania. Zawarte są one w nieświadomości zbiorowej, tej części nieświadomości, która nie jest indywidualna, lecz uniwersalna czy też wspólna. Dokonując zabiegu personalizacji, wzorce te można przedstawić jako bogów i boginie; mity stają się wówczas archetypowymi opowieściami. Wywołują w nas silne uczucia, poruszają wyobraźnię, zawierają motywy, które mają charakter ponadczasowy i ogólnoludzki. Brzmią prawdziwie i zdają się być nam bliskie, nawet jeśli słyszymy je po raz pierwszy. Interpretacja jakiegoś mitu o bogu, intelektualne lub intuicyjne uchwycenie jego znaczenia jako metafory naszego własnego życia, może, podobnie jak sny, dać nam nagłe zrozumienie sytuacji, wgląd w zawiłości własnego lub czyjegoś charakteru. Jako archetypy bogowie mają charakter ogólny, rodzajowy: są opisem podstawowej struktury jakiejś części mężczyzny (albo kobiety, gdyż archetypy bogów to często także i psyche kobieca). Tę podstawową strukturę konkretny mężczyzna uzupełnia własnymi, niepowtarzalnymi treściami ukształtowanymi przez rodzinę, pochodzenie, narodowość, religię, doświadczenie życiowe, historyczny czas, w którym żyje, fizyczny wygląd, inteligencję. Mimo tej indywidualizacji nadal dostrzegamy archetyp, podobieństwo do określonego boga. Obrazy niesione przez archetypy stanowią część naszego zbiorowego doświadczenia, są nam "znane". Mity z Grecji sprzed trzech tysięcy lat nadal żywo nas poruszają, opowiada się je wciąż na nowo, ponieważ bogowie i boginie przekazują nam prawdę o naturze ludzkiej. Poznawanie greckich bogów może pomóc mężczyznom lepiej zrozumieć głębię własnej psychiki. Kobiety mogą lepiej poznać ważnych dla siebie mężczyzn, rozpoznając bogów w nich obecnych, albo też odkryć, że pewni bogowie stanowią część ich własnej psyche. Mity dają możliwość efektu "aha!": momentu olśnienia i intuicyjnego uchwycenia istoty jakiejś ludzkiej sytuacji. Uderzająco oczywiste jest, na przykład, podobieństwo do Zeusa u mężczyzn, którzy bywają okrutni, wiele ryzykują w celu zdobycia władzy i majątku, a kiedy już posiądą status społeczny, do jakiego dążyli, chcą być widoczni. Również opowieści o Zeusie zwykle pasują jak ulał do mężczyzn, którzy się z nim identyfikują. Ich małżeństwo, ich życie seksualne ma często wiele wspólnego z romansami i flirtami Zeusa. Orzeł symbolizujący Zeusa jest nosicielem cech tego archetypu: widzi z góry wszystko, świetny wzrok pozwala mu dostrzegać szczegóły, potrafi działać błyskawicznie, by pochwycić, co zechce, w swe szpony. Hermes, bóg posłaniec, był gońcem, oszustem, przewodnikiem dusz w zaświaty, bogiem dróg i granic. Mężczyzna, który stanowi jego typ, będzie miał kłopoty z ustatkowaniem się, ponieważ nęci go powab nieznanej drogi i niespodziewanych wydarzeń. Jak żywe srebro czyli rtęć, mężczyzna taki (jego rzymskim odpowiednikiem jest Merkury) wymyka się z rąk tych, którzy usiłują go pochwycić lub usidlić. Zeus i Hermes to dwa bardzo różniące się od siebie wzorce, tak jak i identyfikujący się z nimi mężczyźni. Ponieważ jednak wszystkie archetypy są potencjalnie obecne w każdym mężczyźnie, zarówno Zeus, jak i Hermes mogą być aktywni w tej samej osobie. Jeśli ich aktywność będzie zrównoważona, mężczyzna może się ustabilizować, co jest priorytetem Zeusa, a jednocześnie korzystać z pomocy Hermesa w zakresie umiejętności komunikowania się i generowania nowatorskich pomysłów. Może się jednak zdarzyć i tak, że popadnie w silny konflikt, rozdarty pomiędzy dążącym do władzy Zeusem, co wymaga czasu i wysiłku, a Hermesem, potrzebującym wolności. Są to dwa spośród trzech archetypów bogów, które kultura patriarchalna ocenia pozytywnie. Bogowie, którzy cieszyli się znacznie mniejszym znaczeniem, ci odrzuceni, których cechy nie były zbyt cenione dawniej i są mało cenione teraz, nadal istnieją w męskiej psychice, podobnie jak istniały w mitologii greckiej. Wiele było uprzedzeń do nich jako bogów; kultura Zachodu żywi podobne uprzedzenia do nich jako archetypów ludzkiej psychiki: zmysłowość i namiętność Dionizosa, szał Aresa na polu bitwy, który w innych okolicznościach mógłby przerodzić się z łatwością w taniec, emocjonalność Posejdona, wycofana, intensywna kreatywność Hefajstosa, zdolność do introspekcji Hadesa. Trwające od tak dawna uprzedzenie wywiera określony wpływ na psychologiczny portret mężczyzn, którzy tłumią te aspekty siebie po to, aby poddać się dyktatowi kultury nagradzającej emocjonalny dystans i opanowanie oraz zdobywanie władzy. Angażując się w cokolwiek, pracę, wojnę czy miłość, jeśli staramy się sprostać tylko zewnętrznym oczekiwaniom, a brak nam inspirującej, wewnętrznej energii archetypu, zawsze musimy włożyć w to zbyt wiele wysiłku. Wysiłek ten może być nawet nagrodzony, ale nie dostarcza głębokiej satysfakcji. I przeciwnie, robiąc to, co lubimy, dokonujemy wewnętrznej afirmacji i odczuwamy przyjemność; to, kim jesteśmy, jest spójne z tym, co robimy. Trzeba mieć doprawdy dużo szczęścia, aby to, co robimy, było nagrodzone i uznane w świecie zewnętrznym.

AKTYWIZACJA BOGÓW

Wszyscy bogowie są potencjalnymi wzorcami psychiki wszystkich mężczyzn, jednakże w każdym mężczyźnie niektóre z tych wzorców są aktywne (rozwinięte i obdarzone energią), a inne nie. Dla wyjaśnienia różnicy pomiędzy "archetypowymi wzorcami" (które są uniwersalne), a "archetypami aktywnymi" (które funkcjonują w nas) Jung posłużył się analogią do procesu formowania się kryształów. Archetyp jest niewidzialnym wzorem determinującym kształt i strukturę kryształu, jeśli ten kryształ powstanie. Istniejący realnie kryształ jest odpowiednikiem zaktywizowanego archetypu. Archetypy można by także porównać do planu rozwoju rośliny zawartego w ziarnie. To, czy z ziarna coś wyrośnie, zależy od gleby, warunków klimatycznych, obecności określonych składników odżywczych, dbałości ogrodników, rozmiarów donicy i jakości samych ziaren. Niektóre ziarna mogą w ogóle nie wykiełkować albo obumrzeć po wzejściu. Czasem roślina rośnie wspaniale, ale zdarza się też, że jej wzrost zostanie zahamowany, gdyż, na przykład, warunki zewnętrzne dalekie są od optymalnych. Splot wszystkich okoliczności będzie wpływać na wygląd tego, co wyrosło z ziarna, ale podstawowa forma, gatunek rośliny, tak jak archetyp, będzie zawsze rozpoznawalny. Archetypy to podstawowe ludzkie wzorce, ale w niektórych ludziach są silniejsze niż w innych, podobnie jak i inne cechy, choćby zdolności muzyczne, poczucie rytmu, koordynacja ruchowa, predyspozycje intelektualne. Jako ludzie wszyscy mamy pewien potencjał muzykalności, ale niektórzy (jak Mozart) są cudownymi dziećmi, a inni (jak ja) mają kłopoty z powtórzeniem prostej melodii. Tak samo dzieje się z wzorcami archetypowymi. Niektórzy mężczyźni zdają się być wcieleniem danego archetypu od dnia narodzin poprzez całe swoje życie; u innych archetyp może ujawnić się w połowie życia, gdy, na przykład, mężczyzna nieoczekiwanie zakocha się i nagle poznajemy w nim Dionizosa.

WRODZONE PREDYSPOZYCJE I OCZEKIWANIA RODZINY

Dzieci rodzą się z określonymi cechami osobowości, są pełne energii, samolubne, łagodne, ciekawskie, towarzyskie lub dobrze znoszące samotność. Poziom aktywności fizycznej, energii, postawa wobec życia są nieco inne u każdego chłopca: noworodek, który z głośnym wrzaskiem z całą mocą żąda tego, czego akurat w tej chwili potrzebuje, i wyrasta na nieustannie aktywnego dwulatka, bardzo różni się od pogodnego, zgodnego szkraba, który zdaje się być uosobieniem rozsądku nawet w tak młodym wieku. Różnią się tak bardzo, jak instynktowa fizyczność Aresa różni się od zrównoważonej życzliwości Hermesa. Cechy i zachowania niemowlęcia, chłopca, a w końcu mężczyzny mają swój początek we wrodzonych predyspozycjach lub wzorcach archetypowych, są oceniane poprzez aprobatę albo dezaprobatę, lęk, dumę czy wstyd innych. Oczekiwania rodziny dziecka wzmacniają pewne archetypy i dewaluują inne, dewaluując tym samym pewne cechy swych synów, czasem będące istotą ich osobowości. Ambitna, nastawiona na karierę i awans para rodziców, która właśnie dowiedziała się, że "to chłopiec", może oczekiwać studenta Harvardu. Chcą zobaczyć przystojnego syna, który intelektualnie skoncentruje się na odległych celach. Syn, który reprezentuje Apollina lub Zeusa, świetnie spełnia te wymogi, zadowoli swoich rodziców i poradzi sobie w świecie. Jeśli jednak dziecko, które pojawiło się w rodzinie, reprezentuje jakiś inny archetyp, najprawdopodobniej wywoła wiele złości i doprowadzi do rozczarowań swą niezdolnością do spełnienia pokładanych w nim oczekiwań. Emocjonalny Posejdon lub Dionizos żyjący "tu i teraz" będzie miał najprawdopodobniej spore kłopoty z nagięciem się do programu, który przygotowali dla niego rodzice. Poczucie niedopasowania zapewne wpłynie negatywnie na jego samoocenę. Często dziecko nie pasuje do rodzinnych założeń lub stylu rodziców. Dziecko, które lubi samotność jak Hades lub emocjonalny dystans jak Apollo, będzie uznane przez swych ekstrawertywnych*, pełnych ekspresji rodziców za dziwaka, a oni z kolei wydadzą mu się natrętni. Chłopiec reprezentujący Aresa lub Posejdona czułby się z taką rodziną świetnie, natomiast w atmosferze racjonalnego chłodu, fizycznej powściągliwości, jego potrzeba kontaktu będzie nieakceptowana i niezaspokojona. Są rodziny, które oczekują, że syn będzie podobny do ojca i pójdzie w jego ślady. Bywa i tak, tam gdzie ojciec zawiódł, że każde podobieństwo syna wywołuje w innych uczucia złości żywionej pierwotnie do ojca. Czasem chłopiec wypełnia oczekiwania, które są niezrealizowanymi marzeniami jednego z rodziców. Jakiekolwiek byłyby te oczekiwania, zawsze będą zależne od istniejących treści archetypowych i tego, co można z nich ukształtować. Jeśli jakiś chłopiec lub mężczyzna stara się podołać oczekiwaniom rodziny kosztem własnej natury, może odnieść w życiu sukces, ale nie będzie on dla niego źródłem satysfakcji, albo ponieść porażkę, bo nie dochował wierności własnej prawdzie. Jeśli jednak to, kim jest, spotka się z akceptacją, a on dojdzie do wniosku, że pewne umiejętności towarzyskie lub sztuka rywalizacji będą w życiu przy- Psychologiczne pojęcia ekstrawersji ("ekstra" oznacza po łacinie "na zewnątrz") oraz introwersji, a także słowa ekstawertyk i introwertyk zostały wprowadzone przez C.G. Junga. Ich znaczenie w języku potocznym uległo pewnej zmianie. Ekstrawertyk oznacza obecnie osobę przyjazną i towarzyską. Jung mówi o ekstrawersji jako o postawie charakteryzującej się strumieniem energii psychicznej płynącej w kierunku świata zewnętrznego lub jakiegoś obiektu, prowadzącej do zainteresowania wydarzeniami, ludźmi, przedmiotami oraz do zależności od nich. W przypadku introwertyka energia psychiczna płynie do wewnątrz, koncentruje się on na czynnikach subiektywnych i reakcjach wewnętrznych. datne, wówczas jego przystosowanie do świata nastąpi w sposób naturalny, a nie kosztem autentyczności czy szacunku do siebie.

LUDZIE I ZDARZENIA AKTYWIZUJĄ BOGÓW

Reakcja, która jest archetypowa lub "typowa" dla konkretnego boga, może zostać zaktywizowana lub, by użyć terminu Junga, ukonstytuowana przez inną osobę lub wydarzenie. Weźmy następujący przykład: syn wraca do domu z podbitym okiem i choć nie mówi ani słowa, sytuacja sprawia, że ojciec staje się urażonym, żądnym zemsty Posejdonem, który chce natychmiast złapać tego, kto zrobił to jego synowi. To samo podbite oko może wywołać pogardę dla syna za to, że w ogóle wdał się w bójkę, o ile ojciec reaguje podobnie jak Zeus w stosunku do Aresa. Kiedy młody bóg został zraniony, Zeus nie tylko mu nie współczuł, ale zachował się oceniająco: wyśmiał go, że się skarży, a w dodatku wykorzystał okazję, by wytknąć Aresowi jego obrzydliwą kłótliwość. Podobnie różnorodne reakcje budzi niewierność. Co dzieje się w mężczyźnie, gdy odkrywa on zdradę żony albo dowiaduje się, że kobieta, którą uważa za swoją (mimo że jest ona mężatką i łączy ich tylko romans), ma innego kochanka? Czy zachowuje się jak Zeus i stara się zniszczyć rywala? Czy może stara się zniszczyć kobietę, jak to uczynił Apollo? A może dąży do tego, by poznać szczegóły jak Hermes? Albo obmyśla skomplikowane sposoby złapania kochanków na gorącym uczynku, aby poddać ich publicznemu osądowi wzorem Hefajstosa? Szerszy kontekst historyczny może stworzyć sytuację aktywizującą jakiegoś boga w całym pokoleniu mężczyzn. Na przykład w latach sześćdziesiątych młodzi ludzie z dionizyjską skłonnością do ekstatycznych doświadczeń eksperymentowali z narkotykami. Wielu z nich potrzebowało później pomocy psychiatrycznej, wielu miało poczucie, że doznało duchowego oświecenia. Mężczyźni, którzy normalnie nie doświadczyliby Dionizosa w sobie, wówczas tego doznali i w efekcie są teraz estetycznie i zmysłowo bardziej siebie świadomi. Mężczyźni, którzy walczyli w Wietnamie, mogli zaciągnąć się do wojska dobrowolnie, gdyż identyfikowali się z Aresem, bogiem wojny. Mogli też być nieszczęśliwymi poborowymi. W każdym wypadku sytuacja aktywizowała jakieś aspekty Aresa. Niektórzy doświadczyli pozytywnych więzi z innymi mężczyznami, głębokich przyjaźni, lojalności, czego inaczej nigdy by nie przeżyli. Część mężczyzn pozwoliła, by owładnęła nimi ślepa furia, amok walki Aresa, być może pod wpływem straty przyjaciela, który wpadł w pułapkę, albo udzielił im się nastrój grupy: w rezultacie mężczyźni, którzy w normalnych warunkach nie wzięliby udziału nawet w karczemnej burdzie, dopuszczali się okrucieństw lub zabijali cywilów.

CZYN AKTYWIZUJE BOGÓW, BEZCZYNNOŚĆ HAMUJE ICH

Koncentracja na celu, jasność myśli to cechy kulturowo nagradzane; są bez trudu przyswajane przez mężczyzn typu Apollina, łucznika, którego złote strzały zawsze sięgają odległego nawet celu. Wszyscy inni muszą długo uczyć się tych umiejętności, szczególnie gdy taki nacisk kładzie się na osiąganie dobrych wyników teraz, aby osiągnąć coś później. Na przeciwnym biegunie jest dionizyjski chłopiec ze swymi niedocenianymi zaletami: potrafi bez trudu i bez reszty zaangażować się w świat zmysłów i całkowicie dać się pochłonąć teraźniejszości. Jako młodzieniec, kiedy zachwycał się dotykiem jedwabiu i zamszu albo gdy całym ciałem tańczył przy muzyce, wyrażał wrodzoną zmysłowość, do której nikt go nie zachęcał i która nie stanowi elementu edukacji chłopców. Istnieje powiedzenie: "Czyn jest stawaniem się", które bardzo jasno wyraża, w jaki sposób bogowie mogą zostać wywołani albo rozwinięci poprzez określone działanie. Często sprowadza się ono do pytania: "Czy dasz sobie na to czas?". Na przykład, jakiś biznesmen zdaje sobie sprawę, jaką przyjemność daje mu praca własnych rąk, często godzinami pracuje w swym warsztacie w piwnicy. Jeśli jednak ma mieć czas dla Hefajstosa, nie może przynosić do domu pracy z biura. Podobnie mężczyzna, który kiedyś z radością brał udział w rywalizacyjnych zmaganiach na szkolnym boisku, straci kontakt z agresywną fizycznością Aresa, jeśli nie znajdzie czasu i towarzystwa do gry w siatkówkę, nie włączy się w mecz piłki nożnej lub nie dołączy do drużyny z sąsiedztwa.

BOGOWIE I FAZY ŻYCIA

Każdy człowiek przechodzi przez wiele faz życia. Każda z tych faz może mieć swego własnego, szczególnie ważnego boga lub bogów. Na przykład jakiś mężczyzna do trzydziestego któregoś roku życia mógł być kombinacją Hermesa, ruchliwego boga ze skrzydłami przy butach, i pragnącego ekstazy Dionizosa. Przez kobietę, którą kocha, zostaje jednak postawiony przed wyborem: zwiąże się z nią lub ją utraci. Decyzja, by zaangażować się w ten związek i pozostać w nim wiernym, co (jakkolwiek brzmi zaskakująco) stanowi inny aspekt Dionizosa, prowadzi go do odpięcia Hermesowych skrzydeł od butów i wezwania Apollina, by zająć się pracą. W kolejnych dekadach mogą pojawiać się następne archetypy. Ojcostwo i sukces mogą uaktywnić w nim Zeusa; śmierć żony lub odkrycie, że jest zarażony wirusem AIDS, mogą rozwinąć w nim Hadesa. Zdarza się, że mężczyźni silnie zidentyfikowani z jednym określonym archetypem przechodzą przez fazy, które odzwierciedlają aspekty zawsze tego samego boga. Te rozwojowe wzorce każdego boga będą opisane w poświęconych im rozdziałach.

FAWORYCI PATRIARCHATU

Patriarchat, ten niewidoczny, hierarchiczny system - służący nam jako nasze kulturowe prokrustowe łoże, ponieważ narzuca wartości i daje władzę - ma swoich faworytów. Zawsze są wygrani i przegrani, archetypy faworyzowane i te, które są w niełasce. Tak samo mężczyźni, będący uosobieniem poszczególnych bogów, są nagradzani lub odrzucani. Patriarchalne wartości sprawiają, że zdobywanie władzy, racjonalne myślenie, samokontrola są nieświadomie lub świadomie wzmacniane przez matki, ojców, rówieśników, szkoły i inne instytucje, mające prawo karania chłopców i mężczyzn za ich zachowanie. W efekcie mężczyźni uczą się konformizmu i usztywniają swoje zachowanie i emocje. Uczą się zakładać właściwą personę (akceptowalną postawę oraz sposób bycia, czyli twarz, jaką pokazują światu) wraz z oczekiwanym od nich ubiorem odpowiednim dla ich klasy społecznej. Wszystko, co jest nieakceptowane przez innych, niezgodne z obowiązującymi standardami zachowania, może stać się źródłem winy lub wstydu dla mężczyzny, który jest w ten sposób umieszczany na prokrustowym łożu. Prowadzi to do psychologicznego odcięcia tych archetypów lub własnych części, które powodują, że mężczyzna (lub kobieta) odczuwają wstyd lub własną nieadekwatność. Ujmując rzecz metaforycznie, biblijne napomnienie rozpoczynające się od słów: "Jeśli twoja prawica jest powodem grzechu, odetnij ją" jest nakazem psychicznego samookaleczenia. Mężczyźni najczęściej odcinają emocjonalne, delikatne, wrażliwe i instynktowne aspekty samych siebie. Jednakże nawet to, co odcięte lub pogrzebane, nadal istnieje w psyche. Może na chwilę zejść do podziemia lub znaleźć się na jakiś czas poza świadomością, ale może pojawić się na nowo, gdy (po raz pierwszy lub po raz pierwszy od czasu dzieciństwa) archetyp ten zostanie zaakceptowany w jakimś związku lub sytuacji. U mężczyzn, którzy mają ukryte życie, nieakceptowane uczucia i czyny wiodą własny żywot cienia i mogą być potajemnie przeżywane, czego nikt się nie domyśla, aż do momentu, kiedy to się wyda i wybuchnie skandal. Tak właśnie było w przypadku szanowanych kaznodziejów, postaci telewizyjnych, potępiających grzechy ciała, którzy przeżyli wielkie upokorzenie, gdy potępiany Dionizos w nich ujrzał światło dzienne.

ZNAJOMOŚĆ BOGÓW UMACNIA NAS

Znajomość bogów stanowi źródło osobistej mocy. W niniejszej książce spotkacie każdego z bogów, będziemy omawiać ich wizerunek, mit i archetyp. Zobaczycie, jak wpływają oni na osobowość i nasze priorytety, zobaczycie, w jaki sposób wiążą się z nimi specyficzne trudności psychologiczne. Rozumieniu bogów musi towarzyszyć rozumienie patriarchatu. Są to dwie potężne, niewidzialne siły, które poprzez interakcję wpływają na indywidualnego mężczyznę. Patriarchat uwydatnia wpływ niektórych archetypów i umniejsza wpływ innych. Wiedza o bogach może pogłębić naszą wiedzę o sobie i samoakceptację, otworzyć mężczyznom drogę do rozmawiania z innymi na swój temat i dać mężczyznom i wielu kobietom siłę do dokonywania wyborów prowadzących do samorealizacji i radości. W Odwadze tworzenia Rollo May zdefiniował radość jako "emocję towarzyszącą wzmożonej świadomości, nastrój obecny w doświadczaniu aktualizacji własnego potencjału" [2]. Archetypy są potencjałem. W nas i w naszej patriarchalnej kulturze są obecni bogowie, których trzeba wyzwolić, i bogowie, których trzeba okiełznać.

NOWA PSYCHOLOGICZNA TEORIA I NOWA PERSPEKTYWA

Książka ta pokazuje mężczyzn i psychologię mężczyzny w zupełnie nowym świetle. Tropiąc motywy mitologii i teologii, stwierdziłam, że patriarchalna postawa wrogości do synów jest bardzo wyraźna. Podobna postawa jest także obecna w teorii psychoanalizy. Opisuję efekt paternalistycznego antagonizmu i odrzucenia w psychologii mężczyzn w rozdziale 2: Ojcowie i synowie: mity mówią o patriarchacie. Rozdział ten zawiera pogląd psychoanalityczki Alice Miller, która pokazuje, że mit Edypa zaczyna się zamiarem ojca, by zabić syna. W każdej rodzinie czy kulturze, w której synowie postrzegani są jako zagrożenie dla ojców i zgodnie z tym traktowani, psychika synów i klimat kultury są zaburzone. Jest to nowa psychologiczna perspektywa. Ponadto książka ta jest psychologią mężczyzny, w której uznaje się, że wpływ kultury na rozwój archetypów jest bardzo ważny. To w psychologii jungowskiej nowy element. W rozdziale 12 Brakujący bóg rozważam pojawienie się nowego męskiego archetypu; możliwość jego istnienia zakłada koncepcja pola morfogenetycznego Ruperta Sheldrake'a. Podsumowując, książka ta przedstawia systematyczny i spójny sposób rozumienia psychologii mężczyzny poprzez męskie archetypy, których personifikację stanowią bogowie greccy (obecni także w kobietach). Poprzednia moja książka Boginie w każdej kobiecie opisywała greckie boginie i kobiece archetypy (obecne także w mężczyznach) jako podstawy archetypowej psychologii kobiety. Obie te pozycje prezentują nową psychologię człowieka, która bierze pod uwagę naszą różnorodność i złożoność. Ta oparta na panteonie greckich bóstw psychologia jest odbiciem bogactwa natury ludzkiej, pokazuje związek pomiędzy czynami podjętymi z najgłębszej potrzeby psychiki, a boskim, sakralnym wymiarem natury.

Brak wiedzy z MITOLOGII GRECKIEJ kosztowało stratę 500 tys. złotych!


W sobotę o milion złotych w "Milionerach" grała 21-letnia Paulina Kowalczyk z Łodzi. TVN już we wtorek zapowiadał w komunikacie prasowym, że uczestniczka ma główną wygraną "na wyciągnięcie ręki", jednak w internecie pojawiały się informacje, że Kowalczyk miliona złotych nie wygra. Tak też się stało. Studentka zrezygnowała i odeszła z programu z 500 tys. zł.

A wystarczyła tylko MINIMALNA znajomość MITOLOGII GRECKIEJ. Pytanie bowiem dotyczyło tego, jaką bronią posługiwała się Artemida.

Paulina Kowalczyk miała wątpliwości, czy przypadkiem Artemida nie używała tej samej broni co... Zorro (szpady).

Grę i wpadkę Pauliny Kowalczyk o milion złotych oglądało w sobotę prawie 5 mln widzów (dokładnie 4,94)!


The quote. Cytat

In this world there is always danger for those who are afraid of it.

George Bernard Shaw

sobota, 5 kwietnia 2008

AMISZE NEOPOGANIZMU

Ruchy nawiązujące do wierzeń przedchrześcijańskich, choć wszędzie niezbyt liczne są jednak coraz bardziej popularne w każdym niemal z państw Europy i Ameryki Północnej, także w naszym kraju. Mamy i w Polsce kilka nielicznych grup, próbujących nawiązywać do pogańskiej duchowości naszych słowiańskich przodków.

Problem jednak w tym, że z duchowości naszych pogańsko-słowiańskich przodków tak naprawdę niewiele pozostało. Mitologia właściwie nie przetrwała (poza nazwami niektórych plemiennych bóstw); nawet ruska księga Welesa okazała się zwykłym falsyfikatem... Prastare słowiańskie święta zostały całkowicie wchłonięte przez chrześcijańskie kościoły, które je schrystianizowały. Zniekształcając zresztą ich pierwotną, naturalistyczną formę, ponieważ ta nie zgadzała się z nową „moralnością chrześcijańską”. Współcześni neopoganie próbują co prawda zdechrystianizować słowiańską tradycję, ale odwzorowania drewnianych idoli plemiennych ze wczesnego średniowiecza ustawione na leśnych polanach podczas neopogańskich świąt, raczej nie przemawiają do ludzi epoki informacji. A o to chyba neopoganom nie chodzi. Żaden wyznawca nie chce, by jego wiara dla innych była martwa i utrzymywała się w bardzo wąskim kręgu wyznawców. Ekskluzywizm jest dobry chyba tylko dla jednego wyznania – mojżeszowego i jego wyznawców – żydów. Natomiast każda normalna, ponadplemienna i uniwersalistyczna, religia dąży do ekspansji. Taka jest natura każdej religii.

Oczywiście można rekonstruować zniszczoną budowlę, ale tylko wówczas, kiedy mamy dokładne dane, mamy plany, jak ona wyglądała wcześniej, tj. przed totalnym zniszczeniem. Jeśli jednak nie mamy wszystkich danych, a jedynie blade pojęcie o tym jak ona wyglądała, zdajemy się jedynie na radosną twórczość, a nie na wierny rekonstrukcjonizm. Wydaje się, że współcześni nasi rodzimowiercy nie zastanawiają się też nad tym, czy jej budowa w wiernej postaci - z tych samych materiałów oraz z zachowaniem tej samej technologii jak sprzed dwóch tysięcy lat - ma sens. Przywodzi to porównanie z amiszem, który z powodów religijnych nie akceptuje nowoczesnej techniki. Do bólu jest wierny swojej tradycji, nie uznaje postępu kulturowego i technologicznego ludzkości. Uparcie obstaje przy drewnianych konstrukcjach budowlanych, krytych strzechą, i tradycyjnym oświetleniu lampą naftową (faktycznie nie wiem, czy taki amisz i lampy naftowej nie uznaje za zbyt nowoczesną) swego domostwa. Gdyby nie religijny dogmatyzm amisza wystarczyłoby doprowadzić prąd i oświetlić dom energią elektryczną. Ale okazuje się, że można i tak, jak amisze. Można założyć szatki wzorowane na tych sprzed dwóch tysięcy lat, w dłonie wziąć drewniane oszczepy bądź kamienne topory i udawać lub usiłować uwierzyć w to, w co wierzyli nasi – z całym szacunkiem – barbarzyńscy, prymitywni i niepiśmienni praprzodkowie. To jednak jest dość osobliwy folklor dla garstki pasjonatów historii. To jest zabawa. I tyle – nic więcej.

Dlatego bawią mnie te wszystkie neopogańskie, chciałoby się powiedzieć szopki, gdzieś w lasach, na polanie, i ci śmieszni młodociani kapłani z wielkomiejskich środowisk z poważnymi minami wzywający słowiańskich bogów, recytujący agrarne litanie, dziękujący bogom za obfite plony. Przypominają mi się bowiem w takich chwilach słowa Jana Stachniuka (zresztą w historiografii także określanego jako neopoganina), który w „Drodze rewolucji kulturowej w Polsce” pisał, iż „wątek zerwany jest do nawiązania”, ale „śmieszne jest odnawianie symboliki Swantewita, Swarożyca, itd. Kwestie bałwanów niech zostaną dla bałwanów. Chodzi o żywą więź tego samego stosunku do życia; ta jest wspólna”. Chodzi o to, że od czasów wierzeń naszych słowiańskich praprzodków minęło już około dwóch tysięcy lat i dziś człowiekowi XXI wieku trudno jest uwierzyć – nawet przy najlepiej zorganizowanej sugestii oraz socjotechnice – w wartość drewnianych idoli; klękać oraz bić przed nimi pokłony na modłę katolicką.

Nowoczesna Europa czy neopogański skansen?

Powrót do naturalizmu, czy pogaństwa, naszych praprzodków nie może jednocześnie oznaczać kultywowania śmiesznego folkloru. Zgadzam się, że święta mają znaczenie. Określają naszą tożsamość; dają chwile radości, pogańskiego przesytu, ale także wytchnienia i refleksji. Moim zdaniem, jeśli mają być żywe i coraz powszechniej kultywowane, muszą być atrakcyjne dla współczesnego, myślącego racjonalnie, człowieka. Nie mogą natomiast przybierać postaci tych śmiesznych, pogańskich szopek, jak obecnie. To my, potrzebujemy składać ofiary – nie bogowie, jak zauważył Salustiusz. Zatem składajmy je tak, by nie ośmieszać się w oczach innych i nas samych. Warto nad tym pracować; nasi rodzimowiercy powinni pamiętać o tym, iż zdrowy rekonstrukcjonizm musi uwzględniać także ducha czasu. Dziś możemy budować wspanialsze świątynie niż nasi pogańscy przodkowie sprzed dwóch tysięcy lat. Bogom - składać ofiary na miarę człowieka XXI wieku, a nie barbarzyńcy z epoki kamienia łupanego. Warto się rozejrzeć, by zauważyć, że współczesna Europa wygląda zupełnie inaczej niż w czasach Imperium Romanum. I kompletnym nieporozumieniem z punktu widzenia człowieka wierzącego jest rekonstruowanie strojów i barbarzyńskich obyczajów. Tak jakby czas zatrzymał się w miejscu. Pomimo chrześcijaństwa ludzkości udało się pójść daleko naprzód w rozwoju kulturowym, w opanowywaniu żywiołów, nad którymi nasi praprzodkowie nie mieli jakiejkolwiek kontroli. Dlatego demonizowali je i oddawali im cześć.

Pytam więc: dlaczego przy tym całym zapędzie rekonstrukcjonistycznym rodzimowierstwa europejskiego rezygnuje się z tego, co oddaje ducha naszych czasów, jest racjonalne, na rzecz tego co (w oczach przeciętnego widza takich spektakli) – w najlepszym przypadku – może być tylko śmieszne?

Prymitywne wierzenia dobre dla naszych praojców, dla nas dziś mogą mieć jedynie wartość historyczną i symboliczną. Przecież nie chodzi nam o to, by zawracać bieg czasu i budować w środku Europy jakiś pogański skansen ku uciesze rodzimych i zagranicznych turystów. Próba takiej też folklorystycznej rewitalizacji dawnych wierzeń w szerszym zakresie z góry skazana jest na niepowodzenie.

Poza tym, nie ograniczajmy się do naszych słowiańskich opłotków! Współczesne rodzimowierstwo jest sztucznym tworem i prowadzi jedynie do sztucznych podziałów, a nadto do absurdalnego szowinizmu i rasizmu. Nasze pogańskie dziedzictwo to nie tylko, bądźmy szczerzy, martwa dziś wiara w Peruna, Świętowita czy Swaroga, ale także bogowie i mitologie innych ludów – zwłaszcza ludów Europy, gdzie są nasze duchowe, a także biologiczne korzenie. Naszej współczesnej tożsamości inaczej niż w czasach pogańskiej Europy nie powinien już określać jakiś plemienny totem czy posążek Trygława lub Świętowita. Żyjemy we wspólnotach innych niż niegdysiejsze wspólnoty rodowe (słowiańskie zadrugi); dążymy do przezwyciężenia starych nieefektywnych podziałów, także narodowych i rasowych. Pojawiają się zupełnie nowe i nieznane naszym przodkom wyzwania, jak zapłodnienie in vitro, klonowanie, związki homoseksualne i wiele innych. Dążymy do wspólnot ponadnarodowych, globalnych, zdając sobie sprawę z tego, iż organizacja państwowa, tak jak niegdyś rodowa i plemienna, wcale nie jest kresem ludzkich możliwości kulturotwórczych.

Czym wobec tych wyzwań jest folklorystyczne rodzimowierstwo? Jest ruchem wstecz; zawoalowanym nacjonalizmem próbującym zatrzymać nieuchronne procesy kulturowe oraz integrację wyższego typu. W czym zresztą upodabnia się do integryzmu katolickiego. Przybiera też często postać naiwnego ekologizmu. Jest tym, co się już przeżyło i nie wytrzymało próby czasu. Takim ruchom światopoglądowym trudno przyznać jakieś nowatorskie wartości kulturotwórcze.

Czym jest dla mnie współczesna wiara pogańska?

Krytyka krytyką. Ale czym zatem dla mnie jest wiara pogańska? To nie drewniane czy marmurowe idole. To nie hymny pochwalne i modlitwy dziękczynne. Ofiary z miodu, chleba, i zwierząt. To wiara w moc rozumu myślącego ssaka - homo sapiens - człowieka. Ciągłego - aż po kres ziemskiego istnienia - stawania się kimś lepszym, większym, mądrzejszym niż dotąd - nie tylko dwa tysiące lat temu - ale i wczoraj. To wiara w człowieka gromadzącego mądrość pokoleń ludzkich – zdobywającego świat i kosmos, także wewnątrz siebie. Pogańska wiara jest dążeniem do ziemskiej nieśmiertelności, w pamięci przyszłych pokoleń, a nie nieśmiertelności w zaświatach czy po śmierci. Jest pełną powagi odpowiedzialnością za swoje czyny, które mają zawsze swoje konsekwencje na tym świecie. Jest wiecznym dążeniem do nieśmiertelnej doskonałości w rozmaitych aspektach, reprezentowanej przez boginie i bogów. Nie wierzę bowiem w rzeczywistą wartość kształtowania ludzi według religijnego strychulca ubogich archetypicznie monoteizmów. Tutaj bowiem króluje tylko jeden „zazdrosny” bóg i jeden archetyp! W przeciwieństwie do fundamentalistycznego monoteizmu, moja świecka religia neopogańska jest przejawem całego bogactwa ludzkich archetypów, reprezentowanych przez liczne boginie i bogów. Tylko w zgodzie z nimi możemy w pełni rozwijać swój ludzki potencjał. Taka wiara nie może też kojarzyć się z tym, co było, ale z tym, co dopiero może nadejść. Nie jest skansenem, ale laboratorium doświadczalnym. Dlatego jest żywa, pozbawiona dogmatyzmu i talmudyzmu, „kuranicznych” bajań o zaświatach, kompensujących doczesne niedomagania i niedostatki. Przytakuje życiu, nawet najbardziej tragicznemu, nie deprecjonuje upływającego czasu. Jest pozbawiona irracjonalnych ograniczeń religii abrahamowych oraz ich jałowego moralizmu. Jest całkowicie z tego świata, jest doczesna, oraz wciąż nieodgadniona i niedopowiedziana. Dlatego wciąż pozostaje nierozwiązaną zagadką życia na Ziemi.

Wojciech Rudny

piątek, 4 kwietnia 2008

Narodziny Wenus

"Wyrzec, jak rzekłem, nie mogę się Ciebie, z fal morskich zrodzona Bogini.
Choć snem tylko jesteś, ułudą, i poetów wymysłem jedynie. Tak mówią".


Tajemnica przydrożnego głazu

Najstarszy syn Kronosa to Hades. Etymologowie wywodzą jego imię ze starszej formy: "awides" co znaczy "niewidzialny". Nasuwają się pewne mgliste analogie między owym władcą "mglistej ciemności" (jak nazywa to "Iliada"), a Lucyferem, najpierw pierwszym w hierarchii aniołów, a następnie władcą części świata utożsamianej w Średniowieczu z Hadesem.
Niewidzialna jest psyche czyli tchnienie, czyli to, co zostaje z człowieka, gdy odebrać mu ciało, psyche czyli eidolon - obraz, widmo. Niewidzialne jest także to, co można określić jako moc, co może jednakże przejawiać się w rozmaity sposób.
"Zdaje się jednak, że trzech wielkich bogów, którzy między siebie podzielili wszechświat, niekiedy pojmuje się jako przejawy jednej, niewypowiedzianej mocy" - pisze Z. Kubiak.
I jest trzecia rzecz niewidzialna, bezpośrednio związana z dwiema poprzednimi: niewidzialne duchy interweniujące w życie i śmierć człowieka. Hezjod zastanawia się nad początkiem istnienia owych duchów. Opowiada, iż cnotliwi ludzie złotego i srebrnego wieku, kiedy umarli, przemienili się w dobre duchy. To oni opiekują się teraz swoimi następcami.
"A żyli jak bogowie, całkiem beztroscy, z dala
Od trudu i bólu. I nigdy się ich nie imała
Przykra starość, lecz zawsze zręczni i w nogach mocni
Biesiadowali rozkosznie, złym rzeczom niedostępni -
Umierali tak, jakby sen ich ogarniał [...]
A gdy ten rodzaj gleba pokryła, dajmonami
Stali się oni z woli wielkiego Zeusa, zacnymi,
Czuwającymi nad ziemią, stróżami ludzi śmiertelnych.
[...] Okryci mgłą wędrują po całej ziemi. Są także
Szafarzami bogactw [...]" - głosi Hezjod.
Istnieje w człowieku pradawna potrzeba odnalezienia niewidzialnego opiekuna. Kamień przydrożny stał się w Grecji znakiem takiego opiekuna. Nazywano go hermaion. Przed duży kamień przy drodze pobożni ludzie rzucali mniejsze kamienie. Aktem tym, jak można przypuszczać, zwracali na siebie uwagę opiekuna, który miał czuwać nad nimi w podróży. Kamiennych opiekunów zaczęto umieszczać przed domami. W Atenach mają one głowy i ramiona, wiesza się na nich wieńce. W połowie kamiennego słupa widnieje fallus (tą dziedziną, związaną z przekazywaniem życia, miał się zapewne opiekować szczególnie). Opiekun jest zatem rodzaju męskiego. Jego wizerunek nazywa się hermą. Łagodna, poważna twarz opiekuna okolona jest brodą. Ten brodaty głaz ukazuje swoje drugie oblicze - pięknego młodzieńca w skrzydlatych sandałach w kapeluszu z szerokim rondem, jaki noszą wędrowcy.
"Hermesa, syna Zeusa i Mai, opiewaj,
Muzo, władcę Kyllene i bogatej w owce
Arkadii, niosącego pomyślność zwiastuna
Nieśmiertelnych, którego urodziła Maja..."
głosi hymn homerycki "Do Hermesa".
"Ludzie, którzy doznali od niego pomocy zwłaszcza w podróży i nieraz u swego boku, wyczuwali jego życzliwą obecność, czy to idąc przez głuchą noc, czy przez upał dnia, przekazywali sobie nawzajem wieść o jego pochodzeniu" - komentuje Z. Kubiak.
Zwiastun nieśmiertelnych i niewidzialny opiekun idący obok - te dwie funkcje łączą się w jednej postaci. Dodajmy do tego jeszcze prowadzenie dusz zmarłych do Hadesu. Owa bliskość i życzliwość opiekuna, który, choć niewidzialny jest tuż obok w niebezpiecznej drodze, jest istotna. W judaizmie nieznana jest tego rodzaju bliskość. Tobiasz jest przerażony, gdy dowiaduje się, że towarzyszący mu młodzieniec to anioł, ponieważ wierzył, jak inni, pobożni, Żydzi, że kto zobaczy anioła, umiera. Anioł starotestamentowy przychodzi wtedy, gdy ma ważną misję, zleconą przez Boga. Jest dobry, ale groźny. Towarzyszący podróżnym Hermes nie budzi przerażenia lecz uczucia odwzajemnionej życzliwości i ludzkiej wdzięczności za opiekę, jak znany nam dobrze, powszedni nasz anioł stróż.
Tę bliskość ilustrują Grecy snując opowieści o przygodach dobrego opiekuna. Daleko mu do boskiej powagi dumnego Apollina. Konie z nim można kraść. To rabuś, który jednak nikomu tak naprawdę nie szkodzi, bo cóż to za strata dla Apolla, te pięćdziesiąt sztuk bydła, które zresztą Apollo godzi się oddać Hermesowi, gdy słyszy jego śpiew. Ów opiekun bowiem, podobnie jak syreny, przepięknie śpiewa i gra na zrobionej przez siebie lirze. A w pieśni swojej opiewa chwałę bogów.
"Chociaż ciągle jestem przy Muzach olimpijskich, które się troszczą o taniec i jasną drogę pieśni, o bujny śpiew i o słodki dreszcz fletu, żaden z zaśpiewów na ucztach młodzieży nigdy nie przejął mię tak, jak mnie teraz wzruszyły te dźwięki. Zadziwia mnie, synu Zeusowy, twoja cudowna muzyka" - wyznaje Apollo w hymnie "Do Hermesa".
I to trzecia funkcja tego ducha bliskiego zarówno bogom jak i ludziom. Wymieńmy je:
1) boski herold, zwiastun, posłaniec (angelos);
2) bliski i życzliwy opiekun (także dusz ludzkich w drodze do zaświatów)
3) piewca chwały bożej.
Funkcjonuje jeszcze, choć rzadko spotykane, powiedzenie, nieznanego mi pochodzenia: kiedy zapadnie cisza, niespodziewane, nagłe milczenie w rozmowie, zdarza się, powie ktoś, że to "anioł przeleciał". Przypomniałem je sobie, gdy przeczytałem, iż Plutarch zanotował w "De garrulitate", iż ilekroć w rozmowie zapada nagłe milczenie, ludzie mówią, że "Hermes przyszedł".
"Dreszcz był w tym uświadomieniu, ale nie dreszcz trwogi" - pisze Z. Kubiak.
To bardzo znacząca zbieżność, bo to także nie starotestamentowa a śródziemnomorska cecha naszego anioła.
Podobnie jak anioł w hollywoodzkich filmach pojawiający w postaci przystojnego, miłego mężczyzny, na autostradzie, aby udzielić bohaterom drobnej choć ważnej pomocy, tak Hermes, posłany przez Zeusa, objawia się w widzialnej postaci, lecz incognito. Priamowi, gdy jego zaprzęg jedzie nocą do namiotu Achillesa. Hermes przeprowadza go przez straże, wykazuje się nadludzką siłą i sprawnością. Pojawia się też wątek, znany z Księgi Tobiasza, wykorzystywany również w w/w filmach: Priam chce zapłacić tajemniczemu pomocnikowi, lecz ten nie bierze zapłaty. Na koniec Hermes ujawnia kim jest i odlatuje. Wątek cudownej pomocy udzielonej bezinteresownie przez tajemniczego opiekuna o nadludzkich umiejętnościach jest, rozmaicie modyfikowany, jednym z podstawowych wątków w kulturze masowej. Najsłynniejszym jego wariantem jest Superman, latający przybysz spoza Ziemi. Jego prawzorem jest herma - kamienny słup przed domem, z kamiennym fallusem i hermaion - głaz przy drodze.
Hermes interweniował, gdy w Tanagrze, w Beocji wybuchła zaraza. Jak podaje "Przewodnik po Helladzie", kiedy w Tanagrze wybuchła zaraza, dobry Hermes wziął na ramiona baranka i obchodził z nim mury. Zaraza minęła, a rzeźbiarz Kalamis uczynił na pamiątkę Hermesa z barankiem na ramionach. Wzniesiono świątynię Hermesa Niosącego Barana (Hermes Kriophoros), w której umieszczono ów posąg. Ten wizerunek nieraz powracał i powtórzył się w chrześcijaństwie pod nazwą Dobrego Pasterza. To kolejny znak Kamienia (hermy) w chrześcijaństwie.

I wreszcie Hermes Psychopompos czyli "Przewodnik Dusz" - pośrednik poruszający się między dwoma światami i przeprowadzający ludzi nad dzielącą je przepaścią na złotą, asfodelową łąkę. Hermes i syreny pomagają człowiekowi w tej najważniejszym przejściu. Ich wspólne cechy: piękny śpiew, skrzydła, istnienie pomiędzy światem boskim i światem ludzkim.

Genezy Psychopomposa Z. Kubiak także doszukuje się w kamieniu, w "ulicy grobów" w Pompejach. Kamienie przydrożne były często kamieniami nagrobnymi. Z tym kamieniem zostawiano zmarłego pochowanego przy drodze. Kamień tym samym stawał się pośrednikiem między światem żywych i światem umarłych, leżał na granicy światów oddzielając i, strzegąc jednych przed drugimi, znał obydwa światy - tak bliski i zwykły, a zarazem mieszczący w sobie największą tajemnicę. Można by rzec, że ów kamień leży u podstaw późniejszej angelologii.

Artur Pałyga

czwartek, 3 kwietnia 2008

Palimpsest


Spod stronic Biblii wyjrzały karty Iliady i Odysei
P o w r ó c i l i n i e ś m i e r t e l n i

Ludzcy, że aż arcyludzcy w swej boskości

Znów głupstwo jest głupstwem.

Zabobon - zabobonem…

I j a j e s t e m z t e g o ś w i a t a!

Do ciebie mówię potomku Hermesa,
mężu najcnotliwszej -przemyślny Odysie.

I Twojej historii chcę teraz tylko słuchać.
Nagle zagrzmiał zeusowy pioruni Jahwe spłonął na krzaku.

Kłamstwo zawisło na krzyżu.

A Prawda zmartwychwstała.
Zastanawiam się tylko, dlaczego obwieścił ją ten bezbożnik Krytiasz?

- Nikt ze śmiertelnych nie ujdzie temu nieszczęściu!
Krzyknął z acherontowej dali. Stąd nawet bóg nie wraca.

Tragicznie zmarła

Dowiedziałem się dziś o tragicznej śmierci pewnej 27-letniej dziewczyny, Pauliny, którą znałem. Wadziliśmy się trochę, gniewaliśmy na siebie... Nie chciała mi wybaczyć pewnej głupoty, pomimo że kilkakrotnie wyciągałem do niej rękę. Dziś już to nie ma znaczenia. Nie ma jej wśród żywych. Umarłaś zbyt młodo Paulino, by poznać wszystkie błędy, jakie ludzie w życiu popełniają!
Byłaś jak piękny kwiat... Żal mi Twych bliskich, żal mi - umarłaś tak młodo!

Czy starożytni znali obozy koncentracyjne? Fragment wywiadu z prof. Aleksandrem Krawczukiem






Wrogowie z różnych obozów filozoficznych i religijnych utrzymują, że Epikur głosił jedynie pochwałę przyjemności i wygody, robiąc z tego cel ludzkiego życia, ale to jest uproszczenie i zamierzony fałsz. Pisze o tym profesor w swojej ostatniej książce, w Polsce za Nerona. – Epikur jest ze wszystkich filozofów najuczciwszy – uzasadnia wybór jego myśli. – Niczego nie obiecuje, nie zwodzi. Ludzkie ciało i dusza to jest tylko splot atomów, które rozpraszają się, kiedy ciało umiera. Śmierć jest końcem wszystkiego. A bogowie, jeśli nawet są, to nie interesują się losem człowieka, co widać gołym okiem. Człowiek jest zawsze sam. Może liczyć wyłącznie na własny rozum i pomoc myślących podobnie. I dlatego na przekór wszystkiemu ma żyć sensownie, postępować uczciwie, innym nie szkodzić, nie popełniać czynów niegodnych, a jako istota myśląca postępować racjonalnie i przyzwoicie. A wszystko to nie z powodu czekającej go nagrody po śmierci, ani też kary, ale dlatego, że jest igraszką losu i zaistniał. – A Hermes, który tyle razy panu pomagał? Możemy go nazwać Hermesem... – Ta opowieść o Bogu, który jest miłością... – mówi na to profesor. – Na przykład katastrofa Titanica. Ludzie modlili się o ocalenie. I niektórym udało się przeżyć. Czemu, można zapytać, Bóg ocalił ciebie, a nie kogo innego, kto na ocalenie bardziej zasługiwał, miał więcej zasług? Za Stevenem Weinbergiem powtórzę, że uczciwie możemy stwierdzić tylko bezlitosne prawa natury, a więcej nic. Podobne poglądy wyrażał Tadeusz Kotarbiński, zapewne Holocaust, którego był świadkiem, miał tu wpływ znaczący. A dusza nieśmiertelna... Czy to znaczy, że mamy istnieć przez wieczność ze świadomością swojej tożsamości, odrębności, z pamięcią, z bagażem wiedzy o tym, co się udało dokonać, a czego nie... Gorszego piekła nie można sobie wyobrazić!

Przeciwko rządom 'prezydenta Unii' w Polsce

Radio Maryja, Rydzyk, Bender, Nowak i inni nie chcą w Polsce władzy "prezydenta Unii" (Polski prezydent miałby być jego namiestnikiem). To im bardzo przeszkadza, ale jako katolikom nie przeszkadza im, że papieżem jest... Niemiec (a polski prymas jego namiestnikiem)! A przecież wg katolików władza duchowa stoi ponad świecką. To powinno im chyba bardziej przeszkadzać, a nie przeszkadza.