Obserwatorzy

niedziela, 27 lipca 2008

BISMARCK WOBEC POLSKI I POLAKÓW

Otto von Bismarck był jednym z najzawziętszych polakożerców w dziejach stosunków polsko-niemieckich. Pomimo to postać tego polityka jest mało znana Polakom. Natomiast dla współczesnych Niemców ów pruski premier, kanclerz Związku Północnoniemieckiego – wreszcie - II Rzeszy Niemieckiej - jest wzorem bohatera narodowego, któremu wdzięczny naród niemiecki wybudował pomnik w każdym bodaj większym mieście niemieckim.
Kamieniem węgielnym jego polityki były dobre stosunki z Rosją. Udowodnił to w pełni w roku polskiego Powstania Styczniowego, zawierając z państwem carów ścisły sojusz o antypolskim charakterze (tzw. konwencja Alvenslebena).
Jego epoka – “epoka żelaznego kanclerza” - trwała bez mała 30 lat. Historycy dzielą ją na trzy kolejne okresy, w każdym z nich wrogiem pierwszoplanowym jego polityki byli Polacy, których chciał - wytępić (ausrotten).
Jak pisze J. W. Borejsza : "od Stanisława Koźmiana aż po Witolda Jakóbczyka (...) niemal wszyscy polscy historycy, publicyści, politycy, niezależnie od ogólnych ocen, nazywają go " największym wrogiem "Polaków"[ 1 ]. Sam Bismarck zapoznał się bliżej z Polakami po Powstaniu Listopadowym. W 1832 roku w Getyndze, gdzie studiował prawo, zetknął się z gronem posłów polskich na sejm insurekcyjny dopiero co upadłego powstania. Po latach wspominał to pierwsze spotkanie; pomimo że Polacy wydawali się sympatyczni, nie spodobali mu się, ze względu na swe rewindykacyjne w stosunku do Prus poglądy.
Po raz pierwszy publicznie wystąpił przeciwko Polakom w swoim pierwszym przemówieniu sejmowym (na sejmie pruskim 20 III 1848 r.) zaniepokojony wybuchem powstania wielkopolskiego. Podczas gdy liberalni ministrowie byli skłonni zapewnić Polakom współudział w administracji, junkrzy, generalicja i wyżsi urzędnicy sprzeciwili się temu. Do tych drugich oczywiście dołączył Bismarck; ostro też wypowiadał się przeciwko wszelkim ustępstwom wobec polskich postulatów. W okresie tym wystosował list
(nie opublikowany - ujrzał światło dzienne dopiero po roku 1886 podczas debaty nad Komisją Osadniczą) do " Gazety Magdeburskiej ", w którym uzasadniał swój sprzeciw wobec ministerialnej zgody na dopuszczenie Polaków do administracji Poznańskiego. W liście tym Bismarck pisał m.in., że Niemcy nie powinni kierować się ”płaczliwym współczuciem” i niepraktycznymi teoriami”, prowadzącymi do stworzenia “w najbliższym sąsiedztwie ojczyzny niestrudzonego wroga, który stale będzie gotów gorączkowy niepokój wewnętrzny uzewnętrznić przez wojny i przy każdym poważniejszym zawikłaniu spaść nam na grzbiet ". Dowodził także, że większym niebezpieczeństwem dla Niemiec są Polacy ("bardziej spragnieni zdobyczy " ), niż cesarz rosyjski “czujący się zadowolonym, gdy może utrzymać w całości swojego obecnego kolosa i musiałby być bardzo niemądrym, gdyby przez zdobycie krajów niemieckich starał się powiększyć już teraz spory zastęp poddanych skłonnych do rewolucji".
Bismarck zdecydowanie przeciwstawiał się poglądom tych Nemców, którzy chcieli widzieć Polskę w roli bufora zabezpieczającego Prusy od Wschodu. Przekonywał ich : "Osłony przeciw Rosji ze strony Polaków nie potrzebujemy, gdyż sami jesteśmy dla siebie dostateczną osłoną ". Swemu stanowisku, że lepiej graniczyć Prusom z Rosją, niż Polską, dał też wyraz podczas wojny krymskiej ( 1853 - 1856 ), kiedy ponownie sprzeciwił się wznowieniu sprawy polskiej. Niepokoiła go też polityka Austrii w tym czasie - obawiał się, że może wystąpić w roli wskrzesicielki państwa polskiego.
W okresie swojej służby dyplomatycznej w Petersburgu ( 1859 - 1862 ) Bismarck nie mógł otwarcie wystąpić przeciwko zbyt liberalnej, jego zdaniem, polityce Rosji wobec Królestwa ( od 1861 roku ), gdyż mogło to być uznane za ingerencję w wewnętrzne sprawy Imperium Romanowych. Natomiast bardzo wysoko oceniał margrabiego Wielopolskiego, któremu udało się pozyskać znaczne wpływy w Rosji. Bardzo niepokoiła go działalność polskiego margrabiego na polu zbliżenia polsko - rosyjskiego, ponieważ, jak sądził, zagrażało to interesom Prus, które ucierpiałyby jeszcze bardziej, gdyby do sojuszu tego wciągnięto i Francję [1].
Stosunek Bismarcka do Polski i Polaków z okresu petersburgskiego oddają najlepiej jego korespondencyjne wynurzenia. W liście do swojego przełożonego, ministra spraw zagranicznych Prus - Aleksandra Schleinitza, Bismarck pisał ( 12 III 1861 ) : " Jasne jest jak na dłoni, że Polska, ograniczona nawet do czysto polskiego żywiołu, będzie zawsze gotowym i żądnym zdobyczy sprzymierzeńcem każdego wroga Rosji i Prus, sąsiadem nie do zniesienia, który ambicją swą sięgać będzie zawsze w kierunku odzyskania starodawnych granic. Zapomina się, że chodzi tu w najściślejszym słowa znaczeniu o to, aby być albo młotem, albo kowadłem " [2]. Natomiast w liście do swej siostry ( z 26 III 1861 r. ) dał Bismarck wyraz swej wręcz zoologicznej nienawiści do Polaków, nawoływał w nim m.in. :" Bijcie Polaków, by im odeszła ochota do życia ! (...) Jeśli pragniemy istnieć, nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić. Wilk też nie odpowiada za to, że Bóg go stworzył takim, jakim jest; dlatego też zabija się go, gdy się tylko może " [3].
W liście do Albrechta Bernstorffa, następcy A. Schleinitza na stanowisku ministra spraw zagranicznych Prus, Bismarck starał się uzasadnić walkę na śmierć i życie z " żywiołem polskim" : " Każdy sukces polskiego ruchu narodowego jest klęską dla Prus; wojnę przeciw temu żywiołowi prowadzić możemy nie podług zasad obywatelskiej sprawiedliwości, lecz podług prawideł wojny. Polskość z wszystkimi swymi właściwościami winna być przez nas osądzona nie z perspektywy bezstronnego humanizmu, ale jako wróg... Nie masz możliwości pokoju między nami z jakąkolwiek próbą wskrzeszenia Polski ! " (25 XI 1861) [2].
Po objęciu nowej placówki dyplomatycznej w Paryżu (Petersburg opuścił w marcu 1862 r.) Bismarck spotkał się m.in. z Napoleonem III; w czasie rozmowy dał wyraz swemu niezadowoleniu z najnowszych posunięć rosyjskich w Warszawie [3]. Powiedział wówczas, " że ze względu na (...) położenie geograficzne (Prus) wszelka możliwość pogodzenia się z myślą wskrzeszenia narodowości polskiej jest dla Prus wykluczona " [2].
Będąc już premierem Bismarck w swojej instrukcji dla nowego pruskiego konsula w Warszawie Rechenberga ( 15 I 1863 ) podkreślił, " że Prusy będą musiały pozostać stale naturalnym przeciwnikiem autonomicznego rozwoju narodowego Kongresówki " [2].Zauważył przy tym, że brak " po temu wystarczających warunków życiowych. Gdyby jednakowoż one istniały, wtedy Polska (...) zdobyłaby się dzięki pozornemu wskrzeszeniu jedynie na niespokojną, niezadowoloną i zagrażającą celom (pruskiej) państwowości egzystencję " [2]. Wybuch powstania styczniowego w tydzień później otworzył przed Bismarckiem nowe możliwości działania...
Zdaniem Józefa Feldmana "na szlaku półwiekowych zmagań Bismarcka z Polską nie ma drugiego momentu o równie przełomowym, symbolicznym niemal znaczeniu, jak rok 1863. Pierwszy raz przyszło wówczas pruskiemu mężowi stanu zmierzyć się samodzielnie z wielkim zagadnieniem międzynarodowym, od którego rozwiązania zawisnął w tej chwili los Europy, a w szczególności jego własnego państwa. Ze starcia tego wyszedł zwycięzcą. Zawarta przezeń konwencja wojskowa z Rosją, której ostrze zwracało się przeciw powstaniu, okazała się zaczynem wielkości i potęgi nowych Prus, niosących w sobie misję poddania całych Niemiec berłu Hohenzollernów "[2].
30 stycznia 1863 roku Bismarck zaproponował stronie rosyjskiej podjęcie w Petersburgu rozmów na temat zwalczania polskiego ruchu narodowego. W tym celu udał się do Petersburga generał-adiutant króla Prus, Gustav von Alvensleben. Car Aleksander II poparł pruską inicjatywę, co przesądziło o zawarciu konwencji, którą spisano niemal dosłownie wg propozycji Alvenslebena: " W artykule pierwszym obie strony obiecywały sobie udzielenie wzajemnej pomocy przeciw powstańcom na żądanie dowództwa rosyjskiego w Warszawie i pruskiego w Poznaniu oraz na żądanie dowódców lokalnych. Zezwolono sobie obustronnie na przekraczanie w razie potrzeby granicy w pogoni za powstańcami. W artykule drugim, tajnym, zapewniano, iż rząd rosyjski będzie dostarczał Prusom informacji o knowaniach politycznych dotyczących Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Znaczenie konwencji, która nosi zazwyczaj imię Alvenslebena, wybiegało daleko poza jej literę. Była ona jawnym sukcesem Berlina. Strona pruska narzuciła swoje sformułowania konwencji i dążyła do tego, by nadać jej jak najbardziej wiążący charakter"[1]. Bismarck posunął się aż do zaproponowania posłowi rosyjskiemu w Berlinie, Pawłowi Oubrilowi, wkroczenie wojsk pruskich do Królestwa przeciwko powstańcom polskim. Nie krył też przed przedstawicielami dyplomatycznymi Anglii i Francji, że jeśli Rosjanie opuszczą Królestwo, będzie je natychmiast okupował, ponieważ nie może dopuścić do odrodzenia się niepodległej Polski.
Bismarck był zwolennikiem jak najsurowszych represji wobec tych Polaków - mieszkańców zaboru pruskiego, którzy wzięli udział w powstaniu. Dał temu wyraz m.in. w swym przemówieniu parlamentarnym 16 II 1863 roku. Stwierdził wówczas, że celem Powstania Styczniowego jest odbudowa państwa polskiego, co stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Prus, dlatego też wspieranie go podlega oskarżeniu o zdradę stanu. Posłom polskim w pruskim parlamencie odmawiał prawa reprezentowania Polaków - jego zdaniem nie reprezentowali oni narodu polskiego, lecz " lud pruski". (Późniejsi germanizatorzy nazywali lud polski zamieszkujący Śląsk, Kaszuby i Mazury " nowoniemieckimi szczepami " ( neudeutsche Stämme ), ale to Bismarck był dla nich prekursorem). W takim duchu przemawiał w sejmie 23 sierpnia 1866 roku. Później w marcu 1867 r. w parlamencie Związku Północnego odmawiał posłom polskim prawa do reprezentowania całej ludności polskiej." Wzywał ich, aby zjednoczyli się z Niemcami i korzystali z "dobrodziejstw cywilizacji", jakie im daje, państwo pruskie. Będą wtedy powitani z radością, jako bracia i ziomkowie"[3]. “Żelazny kanclerz” odmawiał Polakom prawa do powoływania się na gwarancje Kongresu Wiedeńskiego oraz na odezwę króla pruskiego z 15 V 1815 r., ponieważ - jak twierdził - Polacy swoimi zbrojnymi wystąpieniami ( 1830, 1848 i 1863 ) ujawnili swą wrogość do państwa pruskiego, co zwalnia też jego monarchę od wszelkich zobowiązań względem Polaków. W ten sposób Bismarck odmawiał Polakom prawa nie tylko do niepodległego bytu, ale i do jakiejkolwiek formy autonomii. W dobie Kulturkampfu ( od 1872-1873 ) "żelazny kanclerz", choć w polityce starał się stosować do zasad dyplomacji i nie okazywać uczuć, to jednak do szlachty polskiej i duchowieństwa, reprezentujących tak znienawidzone przez niego wartości , przejawiał wielkie zacietrzewienie, nie kryjąc bynajmniej swych emocji. W swoich pamiętnikach przyznawał, że początek Kulturkampfu był dla niego " w przeważającej mierze określony przez jego polską stronę " [1]. 13 lutego 1872 r. Bismarck rozesłał pismo okólne do swoich ministrów, domagając się większego uwzględnienia języka niemieckiego w szkolnictwie ludowym i kazaniach kościelnych, a także całkowitej eliminacji języka polskiego z sądownictwa. Natomiast w polityce wojskowej chciał, by tak manipulowano polskim rekrutem, żeby jak najbardziej oderwać go od stron rodzinnych. “Żelazny kanclerz” wierzył głęboko w możliwość zniemczenia Polaków, zwłaszcza młodzieży polskiej, stąd przywiązywał dużą wagę do szkolnictwa ludowego. W marcu 1872 r. zatwierdzona została ustawa o dozorze szkolnym, która powierzała państwu nadzór nad wszystkimi zakładami naukowymi - publicznymi i prywatnymi. W miejsce dotychczasowych inspektorów szkolnych, byli nimi dotąd księża katoliccy i polscy, wprowadzono urzędników pruskich - germanizatorów. Tak więc walka z Kościołem katolickim w zaborze pruskim była jednoznaczna z walką z polskością. Stale ograniczano rolę księży Polaków. W połowie lat 80. po wieloletnich sporach diecezję gnieźnieńską objął Niemiec Junus Dinder, wrocławską Georg Kopp, a warmińską Leo Redner.
Kulturkampf i polityka germanizacyjna miała na celu nie tylko rozbudzić szowinizm samych Niemców, miała także zachęcić stronę rosyjską do analogicznych posunięć - tak się też stało.
Rosjanie - w opinii “żelaznego kanclerza” - nie byli w stanie zrusyfikować Polaków: po pierwsze – “z powodu różnicy wyznania”; po drugie: “z powodu braku administracyjnego uzdolnienia organów rosyjskich”; ale także dlatego, że “Rosjanin nie posiada potrzebnego poczucia wyższości, by nad Polakiem zapanować”. (Stąd najrozsądniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia rosyjskich interesów wydawało mu się “ograniczyć do minimum polskiej ludności, jakie położenie geograficzne dopuszcza, a więc do linii Wisły i Warszawy, jako przyczółka mostowego”) [4]. Bismarck był wielkim optymistą, jeśli idzie o możliwości germanizowania “polskich obszarów”, ponieważ Niemcy miały - jego zdaniem - odpowiednie do realizacji tego celu środki, “ponieważ niemiecka ludność jest od polskiej bardziej oświecona” [tamże].
Bismarck - chociaż był z pewnością wybitnym politykiem niemieckim - nie był jednak politykiem zachodnim sensu stricto. Polski historyk, Feliks Koneczny (dostrzegł dualizm cywilizacyjny Niemiec – łacińskość i bizantynizm) nazwał go “największym bizantyńcem całej Historii powszechnej” [5]. Jego prorosyjska polityka nie wynikała jednak z jego bizantynizmu, lecz głębokiego przeświadczenia, że w interesie Prus – Niemiec jest nawiązanie jak najściślejszego sojuszu z Rosją. Był polakożercą nie z przyczyn rasistowskich - jak Hitler - ale ze swojego umiłowania Prus (konkretnie państwa pruskiego – statolatrii bizantyjskiej), których potęga, jak sądził, była możliwa tylko wraz z pognębieniem żywiołu polskiego bądź pełnym jego sprusaczeniem (zgeramnizowaniem). Święcił triumfy dopóki Rosja dawała mu wolną rękę przeciwko Zachodowi. Dzięki temu odniósł zwycięstwo nad Danią, Austrią i Francją Napoleona III, na której gruzach zbudował gmach cesarskich Niemiec. Za jego przyczyną prusactwo (bizantynizm) wrogie cywilizacji zachodniej rozprzestrzeniło się po całych Niemczech – także zachodnich. Był więc nie tylko polakożercą, ale i wrogiem Zachodu. Smutne - że takim właśnie politykom buduje się na Zachodzie pomniki. Świadczy to o jakiejś chorobie, kołobłędzie, zagubieniu – zwłaszcza Niemców, którym trudno się określić, do jakiej cywilizacji należą - jakiej cywilizacji chcą bronić. Z pewnością nie po drodze nam - kiedy stwierdzą, że jest to - ta sama, o jaką walczył bizantyniec Bismarck – “żelazny kanclerz zjednoczonych Niemiec”.





1. J. W. Borejsza, Piękny wiek XIX, Warszawa 1984
2.J. Feldman, Bismarck a Polska, Warszawa 1980
3.W.Jakóbczyk, Bismarck, wyd.II, Warszawa 1971
4. O. Bismarck, Gedanken und Eriunerungen”, Stuttgart 1899, t. I-II.
5. F. Koneczny, Cywilizacja bizantyjska, Londyn 1973.

Brak komentarzy: