Zakaz zaproszeń dla duchownych na uroczystości państwowe i niewysyłanie urzędników publicznych na obchody świąt kościelnych - to propozycje polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej. O opracowywanym właśnie programie odcięcia wpływów Kościoła od państwa czytamy w "Newsweeku". Plan deklerykalizacji Polski ma zostać zaprezentowany podczas grudniowej konwencji programowej SLD.
- Nie chodzi nam o walkę z duchownymi, ale o respektowanie konstytucyjnej zasady świeckości państwa. Nie może być tak, że na każde otwarcie miejskiej pływalni przychodzi ksiądz z kropidłem - przekonuje Tomasz Kalita, rzecznik SLD.
By oddzielić to, co świeckie, od tego, co boskie, lewica chce także likwidacji Komisji Majątkowej oraz ograniczenia budżetu Funduszu Kościelnego, z którego m.in. opłacane są składki na ZUS za księży. Politycy Sojuszu będą się też domagać wprowadzenia podatku od wiary oraz przedstawią projekt ustawy usuwającej symbole religijne z budynków publicznych.
newsweek.pl
Szkoda, że kiedy rządziło SLD jakoś tego nie potrafiło przeprowadzić! Widoczniej łatwiej mieć rozmaite postulaty niż wprowadzać je w życie.
Jak wiadomo Polska jest lennem, kolonią Watykanu, od 966 r. Renesansowa idea Kościoła Narodowego upadła, bo nie miał kto tego w Polsce przeprowadzić. Warto zauważyć, że kiedy Anglia za sprawą Henryka VIII wyzwoliła się w XVI w. spod władzy kleru katolickiego, Polska popadała w coraz większą od niego zależność. Ale każda idea ma swoje konsekwencje. Antykatolicka Anglia zbudowała mocarstwo światowe. A katolicka Polska...? Zwycięstwo katolicyzmu, jak uczy historia, jest pierwszym sygnałem i pierwszą przyczyną upadku narodów i państw. Zaledwie po 80 latach, czyli po schrystianizowaniu, tj. skatoliczeniu trzech pokoleń Rzymian upadło Wieczne Miasto - Rzym; upadek Polski również nastąpił po ok. 100 latach od zwycięstwa reakcji katolickiej na naszych ziemiach, konsekwencją której była słabość i w jej następstwie rozbiory terytorium I Rzeczypospolitej. Polska nadal jest, tyle że wciąż kurczącą się, kolonią Państwa Kościelnego. Recydywę saską obserwujemy u nas od 1989 r. Państwo bowiem ściśle współdziała z Kościołem katolickim, rozdział Kościoła od Państwa jest w Polsce całkowicie niezrozumiały i uważany za antypolski, bo polskość całkowicie identyfikuje się z katolicyzmem i wciąż nie istnieje poza nim. Tak naprawdę tylko język - poza wyglądem - odróżnia nas od Meksykanina czy Ekwadorczyka. Duchowo Polak ma być chrześcijaninem, tak jak oni, czyli zjudaizowanym ex-poganinem, chociaż miał kiedyś swój własny, niepowtarzalny świat duchowy.
A co będzie następstwem tej saskiej recydywy? Możemy się łatwo domyślić, bo Polonia Semper Fidelis, choćby miało nie być i Państwa Polskiego, jak to w przeszłości bywało. Zresztą po co Polakom-katolikom własne Państwo, skoro mają swój Kościół i ojczyznę wieczną na "tamtym świecie"?
A co będzie następstwem tej saskiej recydywy? Możemy się łatwo domyślić, bo Polonia Semper Fidelis, choćby miało nie być i Państwa Polskiego, jak to w przeszłości bywało. Zresztą po co Polakom-katolikom własne Państwo, skoro mają swój Kościół i ojczyznę wieczną na "tamtym świecie"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz