Obserwatorzy

piątek, 23 lipca 2010

Hymn to Pan by Kabeiros

Hymn to Pan by Kabeiros

Chrześcijanie wciąż palą!




IT IS SHAMEFUL!!! This is a picture of the burned house of Mr. Socrates Christodoularis who lives in Attica. The house has been set on fire, because he worships the old gods, which appears to be inadmissible for some people who dare call themselves Christians. In the original album, underneath the picture is written: ΚΑΠΟΤΕ ΕΚΑΙΓΑΝ ΤΑ ΒΙΒΛΙΑ...ΣΗΜΕΡΑ ΤΑ ΚΑΙΝΕ ΑΚΟΜΑ...ΜΑΖΙ ΜΕ ΤΟ ΣΠΙΤΙ which is: once they never burned the books...now they still burn...with the houses!!!

sobota, 29 maja 2010

Kantypowicz o udziale w pogańskich kultach





Człowiek ochrzczony, który bierze udział w pogańskich kultach, podejmuje bardzo poważną decyzję porzucenia Chrystusa i Jego Kościoła. 
o. Kantypowicz





wtorek, 13 kwietnia 2010

Napisz do prezydenta Obamy z żądaniem zniesienia wiz dla Polaków!


... see you later, Poles.       

Prezydent państwa, za którego interesy z poświęceniem najwyższej ofiary życia krwawią nasi żołnierze w Iraku i Afganistanie wciąż nie zniósł wiz dla obywateli Państwa Polskiego! Ciągle nie ma czasu dla Polski i Polaków - doskonałych zawsze w walce o cudze, a nie własne, interesy. Dość już tego!

Napisz do prezydenta Obamy z żądaniem zniesienia wiz dla Polaków! "...We believe that Poles deserve better treatment. Thus, we appeal that visa requirements for Polish citizens be waived and that Poles be allowed to travel to the United States without fear of humiliation...".

http://www.ny.pl/index.php?o=letter

Koniecznie skopiuj tę wiadomość i przekaż dalej! Dość poniżania Polski i Polaków!

czwartek, 4 marca 2010

HYPATIA - OFIARA WOJUJĄCEGO KOŚCIOŁA. PREMIERA FILMU "AGORA"






12 marca wchodzi na ekrany naszych kin film pt. „Agora” Alejandro Amenábara. Obraz ten już spotkał się z ostrym atakiem fundamentalistycznych środowisk chrześcijańskich na całym świecie. Zdaniem religijnych fundamentalistów film ten jest wybitnie antychrześcijański, „rozpowszechnia bowiem negatywne stereotypy na temat chrześcijan i ich religii”, która była i jest przecież religią „miłości bliźniego”. Tymczasem chrześcijanie w filmie hiszpańskiego reżysera przypominają stado bezmózgich i krwiożerczych fanatyków kochających wyłącznie siebie i nienawidzących wszystkich inaczej wierzących i myślących, a zwłaszcza  ostatnich, wyjętych spod prawa, pogan, a nawet „starszych braci w wierze” -  żydów. Dodajmy, iż „Agora” to nie jakieś – choć także niemiłe Kościołowi – przygody Harry’ego Pottera i nierealny świat niewinnej magii i fantazji, ale obraz osadzony w realnej rzeczywistości tyle, że sprzed 1600 lat. „Agora” to film  przejmujący i przerażający zarazem, ukazuje bowiem czasy wewnętrznej wojny w państwie rzymskim, kiedy na arenę dziejową wkroczyło zwycięskie – za sprawą rzymskich biskupów i cesarzy – chrześcijaństwo.


Kim była bohaterka filmu Hypatia?

Film opowiada o tragicznych losach starożytnej Aleksandrii (miasta greckiego założonego przez Aleksandra Wielkiego w Egipcie)  oraz najsłynniejszej kobiety tego miasta, Hypatii, która była bodaj najświatlejszą, najbardziej uczoną kobietą schyłku starożytności. Uczona – filozof (neoplatonik), matematyk i astronom (legenda przypisuje jej wynalezienie astrolabium, czyli przyrządu astronomicznego używanego w nawigacji do początku XVIII w., i areometru) z IV i V wieku n.e. Hypatia (w jej rolę wcieliła się brytyjska aktorka Rachel Weisz) -  córka ostatniego dyrektora Biblioteki Aleksandryjskiej Teona. Nie była chrześcijanką, ale też nie mogła być praktykującą poganką. Przecież około pół wieku wcześniej (w 353 r.) ukazał się edykt cesarza Konstancjusza skazujący na karę śmierci za każdy rodzaj składania ofiar i „bałwochwalstwa”; a rok później kolejny  edykt tego cesarza nakazywał zamknięcie wszystkich pogańskich świątyń. Część z nich sprofanowano i zamieniono na burdele i kasyna. Mało tego odbywały się też egzekucje kapłanów pogańskich, a także pierwsze podpalenia bibliotek ściśle związanych z miejscami zakazanych przez chrześcijan kultów w różnych miastach Imperium.  W 356 r. nowy edykt tego antypogańskiego cesarza nakazywał zniszczenie wszystkich świątyń pogańskich i egzekucję wszystkich „bałwochwalców”.  Chyba mało kto wie, ale już w 359 roku w Scytopolis na terenie Syrii, powstał pierwszy w świecie obóz śmierci - miejsce tortur oraz śmierci - dla aresztowanych pogan z terenów całego Imperium – zorganizowany przez … chrześcijan (Hitler jako zawsze wierny syn Kościoła katolickiego mógł czerpać inspirację z tych pierwszych miejsc kaźni – chrześcijańskich obozów zagłady). W końcu zgodnie z zarządzeniem cesarza Teodozjusza – tzw. edykt tesaloński –  od 380 roku na terenie Imperium Rzymskiego nie można było – pod groźbą kary śmierci – wyznawać i praktykować innej religii niż katolicka. Ostatni najświatlejsi obywatele państwa rzymskiego, tacy właśnie jak Hypatia i jej ojciec, którzy pomimo przymusu, ale wbrew swej wierze, swojemu światopoglądowi i sumieniu, nie chcieli być katolikami, byli wciąż szykanowani, prześladowani, a nawet bezkarnie mordowani.  


   Film i fakty historyczne

Film „Agora” nie jest fikcją czasów rzymskich w rodzaju hollywoodzkiego „Gladiatora”; a wręcz przeciwnie: w największym „wolnym kraju” świata, tj. USA ze względu na swój zgodny z prawdą historyczną „antychrześcijański” charakter ma nawet problemy z dystrybucją(!). Podobnie rzuca się kłody pod nogi jego dystrybutorom we Włoszech, gdzie film wciąż nie jest dystrybuowany! Z pewnością „Agora” to nie komercyjny i niby historyczny chłam robiony pod żądną krwi publiczkę, obżerającą się podczas seansu kukurydzą popijaną colą. Reżyser i autor scenariusza (wraz z Mateo Gilem) Alejandro Amenábar zadbał o to, jak mógł najbardziej. Dzięki temu film niesie ze sobą głębsze i ponadczasowe przesłanie. Hiszpańsko-maltańska produkcja  opowiada o wydarzeniach historycznych, a nie legendarnych, które rzeczywiście miały miejsce w IV i V wieku po narodzeniu Chrystusa w największym ówcześnie państwie Europy, Afryki i Azji, tj. Imperium Rzymskim.   

Trwający niecałe dwie godziny obraz podzielony jest na dwie części. Akcja pierwszej rozgrywa się w 391 roku. Ówczesna Aleksandria zamieszkana była przez chrześcijan i pogan, którzy byli w mieście na długo przed tym, zanim pojawili się głosiciele „dobrej nowiny”; choć mało kto zwraca na to uwagę. Poganie skupieni byli wokół ośrodka intelektualnego, jakim była Biblioteka i znajdująca się przy niej świątynia Serapisa. Chrześcijanie natomiast byli raczej biedni, niepiśmienni i skupieni wokół agresywnych bojówkarzy (parabolanie) i demagogów - ulicznych kaznodziei, którzy wieszczyli rychłe nadejście  Pana i Królestwa Bożego. Film ukazuje, jak wyznawcy krzyża wciąż podgrzewają atmosferę, nawołując do rozprawy z czcicielami demonów, czyli poganami, oraz żydami. Ojciec Hypatii nie znosi jednak chrześcijan zwłaszcza po tym, jak zobaczył na własne oczy, kiedy omal nie spalili oni żywcem aleksandryjskiego poganina na miejskiej agorze. Znaleziony potem przez niego w domu krzyż staje się przyczyną domowej chłosty ulubieńca Hypatii i zakochanego w niej niewolnika Dawosa… Na nic zdały się prośby Hypatii; jej ojciec po tym, co zobaczył na agorze, pozostał nieubłagany. Teon nie chciał mieć wśród swoich poddanych żadnych wyznawców krzyża.

Tymczasem w Aleksandrii wciąż narasta napięcie. Wykładająca astronomię w Bibliotece Hypatia, stara się, jak może, złagodzić wzajemne pretensje i uprzedzenia. Sama nie ma żadnych uprzedzeń – na jej zajęciach uczestniczą zarówno zdecydowani chrześcijanie (nawet przyszły biskup Cyreny Synezjusz), jak i zwolennicy dawnego – ustanowionego przez przodków – porządku. Kiedy jednak chrześcijanie z poduszczenia biskupa Teofila zaczynają profanować posągi bogów na miejskiej agorze, wyśmiewając się z wyobrażeń Bogiń i Bogów, którzy mają oczy, ale nie widzą, mają usta, ale nie mówią,  dochodzi do tumultu i rękoczynów. Chrześcijański motłoch zyskuje jednak liczebną przewagę i rozpoczyna się oblężenie Biblioteki. Zatarg załagadza dopiero interwencja cesarza Teodozjusza. Na mocy cesarskiego dekretu „wybacza się buntownikom” (mowa oczywiście o poganach), którzy w zamian za ten akt łaski muszą opuścić Bibliotekę. Widzimy wstrząsającą scenę próby ratowania dziedzictwa intelektualnego i kulturowego nagromadzonego w ciągu ponad 700 lat! Obrońcy Biblioteki uciekają tylnymi drzwiami, jednocześnie próbują wynieść ze sobą jak najwięcej bezcennych zwojów. Z drugiej strony naciera skandujący „Alleluja” i uzbrojony w krzyże tłum, który po wdarciu się do gmachu rozpoczyna burzenie posągów i palenie (jak wskazują historycy - 700 000!) zgromadzonych w Bibliotece zwojów. Jeszcze w tym samym roku ukazuje się edykt cesarza Teodozjusza zabraniający pod surowymi karami sprawowania pogańskich kultów. Pierwszą część filmu zamyka wzruszająca scena – Hypatia po ocaleniu jedynie kilku z setek tysięcy zwojów nadal prowadzi w domu swoje obserwacje i badania astronomiczne. W tym samym czasie wyznawcy krzyża siedzący na schodach zamienionej w oborę Biblioteki, patrząc się w gwiazdy toczą całkiem infantylną, zupełnie nienaukową rozmowę o naturze Ziemi, dla niektórych płaskiej, oraz nieba na kształt skrzyni…

   Ojciec Cyryl (πάπας Αλεξανδρείας Κύριλλο) -  duchowy sprawca bestialskiego mordu

Druga część filmu rozgrywa się w roku 415. W mieście pozostali już tylko nieliczni  i niezłomni poganie. Wszyscy oportuniści przyjęli religię fanatycznych mnichów, kapłanów i biskupów; tylko bowiem jej wyznawanie umożliwia jakąkolwiek karierę w nowym, katolickim Cesarstwie. Nawet ostatni pogańscy dostojnicy, zasiadający w radzie miejskiej, będą musieli przyjąć chrzest, jeśli chcą zachować swoje stanowiska…

Tymczasem biskupem Aleksandrii zostaje fanatyczny, ale przy tym wielce zamożny biskup Cyryl („właściciel floty zbożowej i rozległych posiadłości w głębi kraju koptyjskiego” Hans von Campenhausen „Ojcowie Kościoła”, s. 129). Od razu przystępuje do rozprawy ze „starszymi braćmi w wierze” - aleksandryjskimi żydami. Kiedy zaatakowani przez zwolenników Cyryla stawiają opór, dochodzi do ich pogromu i wygnania pozostałych z miasta. Sen z powiek spędza jeszcze biskupowi Cyrylowi owa „bezbożna czarownica” Hypatia. Dzięki przyjaźni ze swoim dawnym uczniem, a obecnie prefektem miasta Orestesem, jest wciąż chroniona przez zbrojną eskortę. Gdy po pogromie żydów Orestes – jako prefekt miasta i przedstawiciel ówczesnego państwa – postanawia ukrócić panującą w mieście katolicką anarchię, i usunąć Cyryla, ten podczas mszy nawołuje do rozprawienia się z Hypatią. Chce zapewne w ten sposób zemścić się na Orestesie. Uderza więc w osobę, którą kocha znienawidzony przez niego prefekt. Potem następuje to, co opisuje naoczny świadek tamtych czasów, chrześcijański historyk Sokrates Scholastyk, który w swojej „Historii Kościoła” twierdzi, że Hypatię zamordowano z uwagi na jej osobiste przymioty i działalność. O Hypatii pisze on tymi oto słowy:
Żyła w Aleksandrii pewna niewiasta imieniem Hypatia, była ona córką filozofa Teona. Udało jej się osiągnąć tak wysoki stopień wykształcenia, że przewyższała współczesnych sobie filozofów, stała się kontynuatorką wznowionej przez Plotyna filozofii platońskiej i potrafiła wykładać na prośbę zainteresowanych wszelkie, jakie by nie były, doktryny filozoficzne. Dlatego też garnęli się do niej zewsząd ci, którzy chcieli się poświęcić nauce filozofii. Ze względu na zmuszającą do szacunku szczerość i swobodę wypowiedzi, którą zapewniło jej posiadane wykształcenie, umiała mądrze występować także i wobec przedstawicieli władzy; i nie potrzebowała się wstydzić, kiedy się pojawiła wśród mężów: wszyscy nie tylko szanowali ją dla nieprzeciętnej roztropności, ale nawet czuli się onieśmieleni. Otóż tym razem przeciwko niej uzbroiła się zawiść. Ponieważ bowiem dość często spotykała się z Orestesem, fakt ten skłonił ludzi ze sfer kościelnych do wysunięcia oszczerczego oskarżenia, że to właśnie ona stoi na zawadzie i sprzeciwia się nawiązaniu przyjaznych stosunków pomiędzy Orestesem a biskupem Cyrylem. Tak więc ludzie porywczego usposobienia, którym przewodził niejaki Piotr, lektor, umówiwszy się między sobą upatrzyli moment, kiedy owa niewiasta wracała skądś do domu, i wyrzuciwszy ją z lektyki zawlekli pod kościół zwany Cezarejon; tu zdarłszy z niej szaty zabili ją odłamkami skorup. Następnie rozszarpawszy ciało na sztuki poznosili poszczególne części na miejsce zwane Kinaron i spalili w ogniu.  

Tak pisze historyk. Natomiast napisy końcowe filmu uzupełniają tę historię o dalsze fakty: Cyryl, wpływając na fanatyczny tłum, doprowadza w końcu do obalenia i wygnania znienawidzonego prefekta Orestesa. Co ciekawe po śmierci ów „obrzydliwie bogaty” i nawołujący do pogromów oraz bratobójstw biskup zostaje ogłoszony… świętym, doktorem i ojcem Kościoła!

Tak też Kościół zaczął wraz z nim (oraz ze św. Ambrożym) triumfować nad państwem – aż do naszych dni…

Warto jeszcze wspomnieć, że autorzy scenariusza dopisali do tej prawdziwej historii godny uwagi i ciekawy wątek. Co prawda niehistoryczny, ale zupełnie prawdopodobny. Bo tak naprawdę nie wiemy, czy rzeczywiście nie mógł on mieć wówczas miejsca. W noc przed śmiercią Hypatia dokonuje pewnego odkrycia naukowego - astronomicznego. Nie powie jednak o tym nikomu, a następny uczony do podobnych wniosków dojdzie dopiero za tysiąc dwieście lat! Obrazuje to, jakie straty dla nauki przyniosła bezsensowna i okrutna śmierć z ręki fanatycznego motłochu uczonej Hypatii i innych światłych ludzi tamtego okresu. Trudno nawet ocenić, jakie przyniosło to straty dla kultury ogólnoludzkiej i nauki. O ile też lat zahamowało to postęp nauki. Dzisiejszy Kościół z pewnością nie zgodzi się z naszym spostrzeżeniem, iż wraz ze spaleniem pogańskiej Biblioteki Aleksandryjskiej i 700 000 zwojów, które ona mieściła, następują prawdziwe ciemne wieki w dziejach świata. Sprawdziły się słowa prawodawcy chrześcijaństwa, że „kto mieczem wojuje od miecza ginie”. Po dwustu latach chrześcijańska już Aleksandria padła łupem wyznawców Allacha, tj. Arabów (641 r.), Kościół dominujący i panujący musiał opuścić Aleksandrię na zawsze, a duchowy następca św. Cyryla kalif Omar I znowu kazał spalić, tym razem chrześcijańskie już, zwoje aleksandryjskiej biblioteki…


                               http://www.bibalex.org/English/Overview/overview.htm

Ku pokrzepieniu serc warto dodać, że Biblioteka Aleksandryjska (Bibliotheca Alexandrina) w muzułmańskim już Egipcie odżyła znowu po ponad 1600 latach (w 2003 roku) i to mniej więcej w tym samym miejscu! Dziś rzecz jasna nowa Biblioteka Aleksandrii, i jej duma z betonu, stali i szkła (zob. zdjęcie powyżej), jest już całkiem nowoczesna i w pełni skomputeryzowana. Ale Biblioteka ta powstała na nowo tylko dzięki nieśmiertelnej niczym Bogowie tradycji pozostawionej przez ich wyznawców, takich jak pogańska męczennica Hypatia i jej ojciec Teon. Bez tej tradycji nie byłoby przecież wątku, do którego by można nawiązać po ponad szesnastu stuleciach.


                                                                                                               

            „Agora”
Produkcja: Hiszpania, Malta [2009] 
gatunek: Dramat historyczny 
czas trwania: 126 min. 
od lat: 15 
reżyseria: Alejandro Amenabar 
scenariusz: Alejandro Amenabar, Mateo Gil

O fałszywych religiach i fałszywym konserwatyzmie Jacka Bartyzela




Jacek Bartyzel to znany konserwatysta. I dzięki takim jak on konserwatyzm kojarzy się niestety ze skrajnym obskurantyzmem i moheryzmem. Ostatnio udzielił wywiadu dla „Rzeczpospolitej’ (aż dziw, że traktują go tam tak poważnie). Wywiad ten daje nam pewne wyobrażenie o tym, w świecie jakich idei żyje sobie pan Jacek. Według niego Salman Rushdi, autor słynnych „Szatańskich wersetów”, w swoich książkach nie uprawia krytyki religii, ale ją lży. Co prawda wg Bartyzela „rzecz dotyczy religii fałszywej, ale w tej sprawie chrześcijanie mogą zazdrościć muzułmanom, gdyż oni potrafią bronić tego, co uważają za prawdę”. Chrześcijanie oczywiście mogą zazdrościć muzułmanom, że ci w imię swej „fałszywej religii”, jak ją określa Bartyzel, nie tylko grożą śmiercią, ale nawet wykonują wyroki śmierci! „Chrześcijaństwo też potrafiło bronić się w ten sposób – uświadamia czytelników Bartyzel. W przeszłości niejeden bluźnierca, albo przynajmniej jego dzieło, spłonął na stosie”. Bartyzel żałuje jednak, że „religia katolicka została wypchnięta ze sfery publicznej i jest uważana za rzecz prywatną, więc nie ma już takiej możliwości (tj. palenia pogan i heretyków, tudzież homoseksualistów – przyp. mój Ermikles)”.
Bartyzel w ciasnocie swojego umysłu nie zauważa nawet, że jest takim samym konserwatystą, jakimi byli do niedawna byli prominenci ZSRR i Polski Ludowej. Określano ich jako beton partyjny – twardogłowi konserwatyści. Bartyzel jest też tego typu pseudokonserwatystą – konserwuje bowiem nie naturalny porządek, ale rewolucję judeochrześcijańską, która ów naturalny porządek w Europie wywróciła do góry nogami. Naturalnie konserwatyzm Bartyzela nie wykracza przed rok 380, kiedy to katolicyzm stał się religią panującą w Imperium Rzymskim. Dziwny to zatem konserwatyzm. Pan Jacek nie chce wiedzieć, że dla Rzymian wiernych Tradycji to właśnie katolicyzm, i chrześcijaństwo w ogóle (nawet w wersji Ariusza), był religią fałszywą. I co tu dużo mówić - żydowskim zabobonem. Bo kim dla Rzymian byli pierwsi chrześcijanie? „Początek tej nazwie dał Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Pilatusa; a przytłumiony na razie zgubny zabobon znowu wybuchnął, nie tylko w Judei, gdzie się to zło wylęgło, lecz także w stolicy, dokąd wszystko co potworne albo sromotne zewsząd napływa i licznych znajduje zwolenników” — pisał Tacyt. Na początku II w. Tacyt odnotował (Ann. XV 44), że za panowania Tyberiusza założyciel religii chrześcijańskiej został skazany na śmierć przez namiestnika Judei Pontiusa Pilatusa. Dla tego Rzymianina chrześcijanie to wyznawcy odrażającego, przywleczonego ze wschodu, żydowskiego zabobonu (superstitio), których cechuje „nienawiść do rodzaju ludzkiego” (odium humani generis), dlatego należy ich zbijać. Jezus jest dla niego skazanym wyrokiem rzymskiego namiestnika twórcą owego zabobonu.
Jeśli więc ów „konserwatysta” Bartyzel mówi o dawnych czasach, niech nie zapomina, że i on w tych czasach byłby skazany na ukrzyżowanie lub pożarcie przez lwa za odium humani generis i nieposłuszeństwo autorytetowi władzy (taki to z niego pożałuj się Boże konserwatysta!).
Zachodni świat starożytny – zanim pojawiło się chrześcijaństwo ze swoimi obcymi Europie bliskowschodnimi ideami (m.in. skrajnej nietolerancji wyznaniowej) i wiarą w jednego tylko Boga – hołdował pięknej idei senatu i ludu rzymskiego: Deorum offensae Diis curae (Niech sami Bogowie troszczą się o obelgi wyrządzone Bogom). Świadczyło to o głębokiej wierze w boski porządek, boską sprawiedliwość (łac. iustitia, grec. dike), potęgę i autorytet Bogów, których przecież nie może znieważyć jakikolwiek śmiertelnik w swojej bezmiernej chyba tylko głupocie. Kim bowiem wobec Nieśmiertelnych Bogów jest człowiek? To tylko przecież proch po śmierci na wietrze rozsypany... Jakiemu więc Bogu mógłby zaszkodzić najpotężniejszy nawet człowiek? Czy jest taki Bóg? Cóż, kiedy tej wspaniałej, olimpijskiej idei nie mogli już dostrzec, bo była dla nich chyba za wysoko, a tym bardziej pomieścić w swoich ciasnych umysłach, zarówno judeochrześcijanie, jak i muzułmanie.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Nieustający triumf mitologii żydowskiej






Wciąż żyjemy w kręgu żydowskiej mitologii. Od najmłodszych lat słuchamy baśni o Adamie i Ewie oraz „drzewie poznania”; wiecznym przeciwniku Boga Ojca i człowieka, czyli Szatanie i jego demonach; o dobrych demonach, czyli aniołach; o Kainie i Ablu; arce Noego; narodzie wybranym przez Boga (jakby żydowski Bóg Ojciec, Jahwe, był zwolennikiem jakiegoś rasizmu i apartheidu pomiędzy ludźmi - z podziałem na wiernych i niewiernych).
Żydowska mitologia i święte pisma żydowskie tak zdominowały nasze życie, że zyskały sobie rację bytu jako mityczna, co prawda, ale jednak rzeczywistość. Dlatego inteligentny i wykształcony człowiek zwykle wierzy w bajkę o fatalnym trójkącie, tj. o Adamie, Ewie i Szatanie - jakby była to prawda, tyle że bardzo odległa w czasie. Ba, ta bajka jest podstawą, fundamentem wierzeń, całych systemów religijnych rozmaitych sekt i kościołów chrześcijańskich (każda sekta to taki nierozrośnięty jeszcze kościół)! Do tych fundamentalnych bajek są dopowiadane kolejne bajki… Tak też powstały i wciąż się tworzą nowe religie oparte na „świętych księgach żydowskich” – Starym i Nowym Testamencie. Wyznawcy tych systemów religijnych święcie wierzą, że Biblia jest… dziełem Boga, że świat czasowo tylko znajduje się pod władzą przeciwnika Pana Boga – Szatana i nadejdzie w końcu czas panowania Boga – Królestwo Boże na Ziemi. Stąd też wszelka dyskusja nad prawdziwością Biblii wydaje się nie na miejscu. Bo jakżesz można poddawać w wątpliwość słowo samego Pana Boga? Tylko Szatan, czy jakiś zły demon, mógłby wpaść na taki pomysł!
Pozorna tylko słabość politeizmu bierze się stąd, że politeizm nie ma żadnej księgi świętej, podyktowanej przez Boga samego, czy jego anioła, jakiemuś „wybranemu” przez tegoż Pana Boga Ziemianinowi z "ludu (także) wybranego". Religia politeistyczna jest bowiem religią Natury. Nigdy nie stawia się w opozycji do naturalnych skłonności i popędów ludzkich, nie uważa ich bowiem za "pokusy szatańskie", "pokusy Złego", ale za dobrodziejstwo - dar Bogów i Natury. Nie zna też pojęcia grzechu pierworodnego, co najwyżej mówi o ludzkiej bucie i głupocie, które prowadzą do nieszczęść na tym świecie. Obcy też jej jest szowinizm gatunkowy charakterystyczny dla „religii księgi”. Stąd też nieśmiertelną duszę wedle tzw. religii objawionych mają tylko ludzie - homo sapiens, ale już nie inne hominidy (np. neandertalczycy, którzy żyli na Ziemi ok. 200 000 lat i wyginęli ok. 24 500 lat temu), tym bardziej inne zwierzęta (np. szympanse, które mają z nami wspólne aż 98% genotypu. Zaledwie 2% innych genów wyznawcom „prawdziwych religii” wystarczy, żeby nie mieć już żadnej duszy!). Dlatego też nasza nacechowana biblijnym antropocentryzmem cywilizacja, nawet w wersji laickiej, zbudowana na fundamencie biblijnych mitów, wpoiła w nas swoisty szowinizm gatunkowy. I jest on tak „wszechobejmujący — jak zauważył angielski biolog Ryszard Dawkins — że aborcja jednej ludzkiej zygoty (których większość i tak ulega spontanicznemu poronieniu) wzbudza więcej niepokoju moralnego i oburzenia niż wiwisekcja dowolnie dużej liczby dorosłych i inteligentnych szympansów!".
Podczas gdy żydowska mitologia święci triumfy, dominuje niemal na całym świecie: czyta się ją w kościołach i wykłada w zborach; opiera się na niej całe systemy etyczne, a nawet obyczaje seksualne (ponoć Jahwe brzydzi się homoseksualizmem, jak mówi biblia. Ciekawe tylko, że jako Stwórca życia na Ziemi dopuścił w ogóle istnienie w naturze takich homoseksualnych - bo i genetycznie zaprogramowanych - osobników, zarówno wśród ludzi jak i zwierząt. Stwórca z żydowskiego mitu, jak widać, brzydzi się tym, co sam w końcu stworzył). Mity religii politeistycznych – naszych europejskich przodków – zostały sprowadzone wyłącznie do świata bajki i baśni. Nikt już ich bowiem na poważnie nie interpretuje, nie bada z podobnie nabożnym szacunkiem, jak mity i bajki judeochrześcijańskie. Europejska teologia politeistyczna jest tylko reliktem "bajecznej przeszłości", przetrwała co prawda tu i ówdzie, ale w szczątkowej tylko postaci, np. w pismach teologicznych Proklosa. W najlepsze za to rozkwita teologia oparta na "naukach biblijnych" - mitach i baśniach Starego i Nowego Testamentu. Choć mity religii naszych przodków tlą się jeszcze w podświadomości i świadomości przeciętnego Europejczyka, nikt jednak po „pogańsku” nie twierdzi, że na początku nie było żadnego boga, ale chaos (co okazuje się być bliższe prawdy naukowej niż owa „prawda biblijna”). Przeciętny zjudaizowany Europejczyk, Amerykanin czy Australijczyk wierzy jednak głęboko, że na początku był Pan Bóg, Jahwe, co w sześć dni stworzył świat, a potem raj dla Adama i Ewy, którzy dopiero za sprawą zbuntowanego anioła – Szatana – popadli w „śmiertelny grzech pierworodny”. W micie o Adamie i Ewie, jabłku i Szatanie w postaci węża, wciąż triumfuje mitologia żydowska, która na 2000 lat zdominowała nie tylko naszą rodzimą mitologię, ale i religię, system etyczny, moralność i obyczaje. Wedle tej żydowskiej mitologii świat znajduje się wciąż pod panowaniem Szatana, jego rozmaitych struktur, złych ludzi i demonów. (Nawet i ja, choć w Szatana w ogóle nie wierzę – jest on bowiem postacią nie z mojej bajki – jestem podobno pod jego wpływem!). Dlatego też wyznawcy "prawdziwej religi" są tylko gośćmi na tym świecie, nie przywiązują większej wagi do rzeczy przemijających (bo przecież "wszystko to marność nad marnościami"), a prawdziwe życie, "wieczne", zaczyna się dla nich dopiero... po śmierci - w królestwie Pana Boga, jego aniołów i świętych.
Świat naszej cywilizacji - zakorzenionej w przedchrześcijańskiej Grecji i Rzymie - można jednak wyzwolić spod wątpliwego uroku żydowskiej mitologii i biblijnego szowinizmu - w jeden bardzo prosty sposób: oddać Żydom co żydowskie – oczywiście z żydowskim Jehową i Szatanem na czele; jednocześnie powracając do własnego, tj. europejskiego dziedzictwa duchowego, cywilizacyjnego i kulturowego. Chodzi o tę samą postawę wobec bytu, jaka charakteryzowała naszych przodków przed ich niemal całkowitym zjudaizowaniem (w wersji zreformowanego judaizmu - szczegółowo opracowanego przez ex-faryzeusza Szawła - tj. chrześcijaństwa, dla nie-Żydów, nawet sam "jedyny i prawdziwy" Pan Bóg wciela się w Żyda, do tego wciąż jest "Bogiem Izraela - Bogiem zazdrosnym"... Dlatego oddawanie czci innym Bogom - nawet Bogom swoich własnych przodków, a nawet nim samym - odbiera jak największy grzech, bałwochwalstwo, bluźnierstwo i zbrodnię).